Obstrukcjonista Klaus

P.o.premiera Czech Fischer rzucił w Brukseli, że nawet po irladzkim tak dla Lizbony, prezydent Vaclav Klaus może zwlekać z podpisaniem traktatu. Długo zwlekać, niewykluczone, że i kilka miesięcy, tak by doczekać wyniku wyborów w Wielkiej Brytanii. Tak to Czechy, a właściwie Klaus, mogą przedłużyć traktatowe kłopoty kosztem całej Unii (zakładam, że prezydent Kaczyński traktat natychmiast podpisze).

KLaus chce doczołgać się do wyborów brytyjskich, bo a nuż konserwatyści wygrają – co możliwe – i po zwycięstwie rozpiszą też referendum – co mało prawdopodobne, bo niby w jakiej sprawie, skoro Brytania Lizbonę przyjęła? No chyba że Klausowi marzy się referendum nad wyjściem Królestwa z Unii.

Frapujący ten Klaus. Skąd się biorą tacy ludzie i jak dochodzą do władzy i wpływu zupełnie nieproporcjonalnego do swych zasług i możliwości? Czemu Klaus wygrywa z Havlem? Dlaczego jeden antyeuropejski obsesjonat gotów jest blokować projekt, który obejmuje jego własny kraj, a nie został mu narzucony, tylko był demokratycznie przyjęty.
Proste wyjaśnienia – doktrynerstwo, will power, arogancja egomaniaka – są za proste. Nie chcę iść na łatwiznę i tłumaczyć fenomen Klausa jako emanację czeskiego charakteru narodowego, ale jest zdaje się faktem, że Czesi nie Havla cenią a Klausa, więc – jeśli to prawda – łatwiej im się z nim utożsamić, inżynierem siedzącym cicho za komunizmu, niż z wykształciuchem z burżuazji i dysydentem Havlem.

Tak czy inaczej, gdyby nieoficjalna brukselska ,,wrzutka” Fischera okazała się prawdą i Klaus faktycznie zacząłby grać na zwłokę, Czechy nie powinny spać spokojne. Prezydent Francji już zapowiada, że Unia nie będzie tolerowała przedłużania stanu ,,ziemi niczyjej” i że trzeba będzie na osobnym unijnym szczycie ustalić, z jakimi konsekwencjami muszą się liczyć obstrukcjoniści.