Nieposłuszeństwo dziennikarzy

W ,,Dzienniku” lustracja dziennikarzy. Jadę autem, słucham radia – w TOK FM lustracja dziennikarzy. Ewa Milewicz, chce czy nie, została matką chrzestną akcji obywatelskiego lustracyjnego nieposłuszeństwa dziennikarzy. Brawo, Ewa.
Może słowo ,,akcja” to za dużo – na razie zgłosili się Jacek Zakowski, Wojciech Mazowiecki, Piotr Najsztub – bo nie wykluczam, że się rozwinie, bo te nazwiska mogą wielu pociągnąć.

Akurat czytam o dylematach chrześcijan – katolików i protestantów – w Niemczech Hitlera. Wielu miało problem, czy można występować przeciwko legalnie wybranej władzy państwowej, czyli rządowi kanclerza Adolfa. I czy można występować przeciwko jego dekretom z mocą ustawy i w ogóle przeciw prawom III Rzeszy. Na przykład: jak mają się
odnieść do rasistowskich ustaw normymberskich albo czy mają składać przysięgę lojalności wodzowi narodu? Prawo jeszcze przed-hitlerowskie zobowiązywało duchownych do lojalności względem państwa i oni taką ,,lojalkę” już raz złożyli. Większość ugięła się – był to już czas ostrej walki z Kościołami – i złożyła ślub wierności Hitlerowi. Ku swemu zaskoczeniu i upokorzeniu usłyszeli oni wkrótce potem, że Wódz tego od nich nie oczekiwał, że to był pomysł urzędników, a nie Hitlera.

Obywatelskie nieposłuszeństwo jest wtedy, kiedy płaci się podatki i jest się porządnym obywatelem, a tu nagle nasze państwo czyni coś, co jest sprzeczne z naszym poczuciem sensu, sprawiedliwości, etyki publicznej, a my publicznie się z tym nie zgadzamy. W systemie totalitarnym czy zamordystycznym sprawa jest czysta jak łza: uchwalane w nim prawo łamiące swobody obywatelskie i prawa ludzkie nie wymaga respektu. Kto się czuje na siłach, może je krytykować i zwalczać, ale bohaterstwa mogę
oczekiwać jedynie od samego siebie.

Moim zdaniem kategoria obywatelskiego nieposłuszeństwa w ogóle nie odnosi się do takich totalitarnych sytuacji.
Dotyczy ona raczej systemów demokratycznych, którym nagle coś ,,odbija” albo które nie znoszą jakiegoś prawa lub instytucji sprzecznej z duchem demokratycznym. Tak było z kampanią przeciw niewolnictwu w USA i Anglii czy z kampanią sufrażystek o prawa wyborcze dla kobiet. Czy my w Polsce AD 2007 mamy prawo do takich kampanii? Myślę, że
tak i dlatego nie widzę w antylustracyjnych oświadczeniach takich jak Ewy czy Jacka anarchistycznej pogardy dlapaństwa prawa. Przeciwnie, widzę w nich głos na rzecz państwa prawa, tylko innego niż takie jak obecna ustawa ustracyjna. Przeciwnicy praw III Rzeszy słyszeli, że nie wolno im ich nie szanować, bo tego wymaga szacunek dla
własnego państwa i narodu, który wybrał taką a nie inną władzę. Zaledwie po 12 latach ci obrońcy legalizmu iorędownicy etatyzmu stanęli przed trybunałem aliantów.

Nie uważam, że Polsce grozi faszyzm, ale warto pamiętać, że w demokracji też zdarzają się legislacyjne buble i że rządy się zmieniają, a z nimi często i wykładnie prawa. Warto też zwrócić uwagę, że ,,nieposłusznym” dziennikarzom
grozi niemożność wykonywania zawodu, a zarazem mamy w rządzie czy w Trybunale Konstytucyjnym osoby na bakier z obowiązującym polskim prawem. Czy o tych osobach nie można powiedzieć dokładnie tego samego, co zarzucono Jackowi i Ewie – że się stawiają ponad prawem? Jak w takiej sytuacji poważnie traktować te zarzuty przeciwko ,,nieposłusznym” dziennikarzom.

Argument praworządności jest mi bardzo bliski, bo dawno wyrosłem z młodzieńczego anarchizmu, ale bliskie są mi także argumenty Thoreau czy Ghandiego, ojców obywatelskiego nieposłuszeństwa bez przemocy. I dzieło pierwszej,
posierpniowej Solidarności, która miała to samo przesłanie. Poszanowanie prawa nigdy nie było mocną stroną Polaków, ale prawa tak dyskusyjne i tak trudne w praktyce do sprawiedliwego wykonania jak obecna ustawa lustracyjna tego nie
zmienią na lepsze. Lepszą lekcją praworządności byłoby poprawienie prawa lustracyjnego, jeśli to możliwe, uwzględniające takie głosy sprzeciwu jak Ewy czy Jacka.

Jak sam postąpię? O ,,teczkę” nie prosiłem. Bo nie czułem potrzeby dowiadywania się kto na mnie donosił i jakie gry operacyjne wymyślała przeciwko mnie SB. Nie potrzebowałem też odświeżać sobie pamięci za pomocą teczki. Nic a nic mnie to interesowało. Z tego, co wiem o swoim życiu, nigdy i w żaden sposób nie udzielałem się w aparcie państwa
komunistycznego i jego służbach tajnych i jawnych – chyba że okaże się, iż za formę takiej współpracy uzna ktoś teraz fakt, że ktoś inny zgłaszał moje teksty do cenzury PRL. To naturalnie mówię żartem. Trochę ponurym, bo pewności mieć nie mogę.

Ups,i w ten sposób złożyłem swoje lustracyjne oświadczenie. Nie mam nic przeciwko tym,
którzy poszli po teczki. Nie mam nic przeciwko tym, którzy złożą ustawowe oświadczenia. Ale staję przy Ewie.