Wielkość wieszcza

W Teatrze Polskim we Wrocławiu „Dziady – ekshumacja” Pawła Demirskiego. Autor nowych „Dziadow” ma 27 lat! I znów kluczem do zrozumienia co się z nami dzieje, naszych obsesji i paranoi, naszych blasków i cieni, słowem – kluczem do Polski, okazuje się Mickiewicz.

To wspaniałe. Sztuki nie widziałem, słuchałem o niej ciekawej rozmowy stosunkowo młodych ludzi w „Trójce”. Mówili o wieszczu językiem w tym pokoleniu dość rzadkim – z czcią. Tak, grono było zawodowe – ludzie teatru pokroju Macieja Nowaka,a jednak robiło to wrażenie.

Ja w odwiecznym sporze Słowacki czy Mickiewicz, a może Krasiński albo Miłosz czy Herbert zwykle lawirowałem, bo jaka tu tak naprawdę może być twarda, jednoznaczna odpowiedź. Nawet nasi młodzi lustratorzy nie poważyli się jak dotad napisać nowej historii literatury i przesądzić, kto większy: Mickiewicz czy Krasinski, choć próby rewizji dotknęły nie raz Miłosza, a ostatnio i Herberta. Ale to ściąganie z piedestałów było przede wszystkim polityczne, literatury – wierszy, esejów – nie tykano. Grzebano się w życiorysach.

W Słowackim i Miłoszu pociągała mnie ich skłonność mistyczna, no i cudowne mieszanie metafizyki, patosu z polityką, historią i prozą życia. Krasińskiego doceniłem po latach, już dawno po skończeniu polonistyki, a wybrzmiał wspaniale czytany ostatnio nad Okopami sw. Trójcy podczas jednej z naszych prywatnych wypraw kresowych.

W Mickiewiczu frapuje mnie potęga realizmu poetyckiego i gotowość do czynu – Legion. I nawet kiedy w okresie studenckiego buntu przeciwko Wieszczom, Romantyzmowi, Martyrologii, nagle wydał mi się jakimś Proto-endekiem – ,,tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem” – a w każdym razie założycielem Obozu Wielkiej Polski, Polski nade Wszystko i za wszelka Cenę – nawet wówczas wielkość wieszcza rzucała mną o matę.

Nie może być inaczej. Pan Bog wypiekł polską duszę w piecu romantyzmu.