A gdzie nasi byli prezydenci, Panie Prezydencie Duda?

W oficjalnym Komitecie Narodowych Obchodów Stulecia powołanym właśnie przez prezydenta Dudę nie ma byłych prezydentów RP: Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego. Wstyd. Tak się nie buduje wspólnoty narodowej, autorytetu i ciągłości państwa polskiego.

Tak czy owak stulecie niepodległości będziemy świętować pod rządami zjednoczonej prawicy pana Kaczyńskiego. Jakie nam, obywatelom, PiS wyszykuje obchody i jak głęboko je zmonopolizuje i upartyjni, dopiero się przekonamy.

W kwietniu Sejm przyjął specjalną ustawę o obchodach stulecia. Projekt wniósł prezydent Duda w listopadzie 2016 r. A więc to prawnicy obecnego prezydenta uznali, że byli prezydenci nie muszą z mocy ustawy wejść do Komitetu.

Prezydent Duda to zaakceptował. Może nie zauważył, może mu nie przeszkadzało albo wolał nie wywoływać konfliktu z własnym obozem politycznym. Bo przecież usłyszałby od swego elektoratu i elity pisowskiej, że „Bolek”, „Kwachu” i „Komoruski” na trybunie stulecia to zdrada i hańba. Bo to nie pisowscy prezydenci. Prawica, a w szczególności PiS, najchętniej obchodziliby rocznicę we własnym towarzystwie, a innych wykluczyli. Dali świeży przykład takiej postawy podczas obchodów rocznicy Sierpnia. Dla nich Polska kończy się na pisowskich opłotkach.

Ustawa wylicza, kto ma być w Komitecie. Po urzędzie, nie po nazwisku. Krótko: całą wierchuszkę obecnej władzy. Byłych prezydentów nie wymienia. Czyli Duda jest w prawie prezydentów do Komitetu nie zapraszać. Ale może to zrobić, bo ustawa pozwala mu wskazywać członków Komitetu według swego uznania.

I prezydent już zbudował Komitet. Nie wiemy, kogo zaprosił z PiS. Wiemy, że z PO zaprosił Gronkiewicz-Waltz. Od Kukiza – p. Brynkusa. A także przedstawiciela PSL i przedstawiciela PPS, ale już nie SLD i Razem. Czyli lewica została, przynajmniej w pierwszym rozdaniu, wykluczona. To nie do przyjęcia.

Nawet we wstępie do ustawy czytamy o Ojcach odzyskanej po ponad stu latach niepodległości: Piłsudskim, Dmowskim, Korfantym, Paderewskim, Witosie, a także socjaliście Daszyńskim. PPS, z całym szacunkiem, to dziś całkowita nisza, ale oczywiście mogą się znaleźć w Komitecie. A tym bardziej wymienione wyżej ugrupowania lewicowe – to jednak wciąż ok. 10 proc. elektoratu.

Związki wyznaniowe to m.in. abp Gądecki, prawosławny abp Sawa, luterański biskup Samiec, muzułmański mufti Miśkiewicz i naczelny rabin Polski Schudrich (ale już nie przewodniczący Związku Gmin Żydowskich w RP, Piszewski). Świetnie, ale statystycznie biorąc, mamy w RP więcej buddystów niż wyznawców judaizmu. Są też inne Kościoły i wyznania warte uhonorowania.

Lwią część Komitetu stanowią zaproszeni przez prezydenta ludzie kultury i nauki, a także samorządowcy, związkowcy (m.in. Jan Guz i Dorota Gardias) i działacze różnych organizacji społecznych (m.in. Stanisław Kracik, Waldemar Pawlak, Władysław Kosiniak-Kamysz, Henryka Bochniarz). Naturalnie lista jest kontrowersyjna, jednych brakuje, obecność innych może zaskakiwać. Ale generalnie widać jakąś próbę pluralizmu. Lecz właśnie dlatego w oczy bije brak trzech naszych żyjących przecież prezydentów. PiS lubi odwoływać się do demokracji amerykańskiej. Niech sobie obejrzy, jak w chwilach ważnych dla państwa i narodu stają obok siebie prezydent i jego żyjący poprzednicy każdej opcji politycznej.