Barcelona: kara Boska

Ksiądz katolicki w TVP Info obciążył winą za zamach w Barcelonie kosmopolityzm i rzekomą rozwiązłość tego miasta. Przypomina się momentalnie, jak amerykańscy kaznodzieje fundamentalistyczni uznali wielkie tsunami w Tajlandii za karę Bożą za seksturystykę.

Taką ma dziś elitę Kościół w Polsce. Takie opinie publikuje w ramach debaty o terroryzmie TVP kontrolowana przez PiS. Fundamentalistów protestanckich z katolickimi łączy dosłowne rozumienie Biblii i wynikające z niego wyobrażenie, że Bóg może karać śmiercią na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. Radykalni muzułmanie mogliby podpisać się pod potępieniem „rozwiązłej” Barcelony przez ks. Henryka Zielińskiego, redaktora katolickiego tygodnika „Idziemy”. Z takim przekazem to katolicyzm polski zajdzie strach pomyśleć dokąd.

Teologia Boga jako mściciela na niewinnych ludziach, których „winą” są wakacje w Barcelonie, właściwie niczym się nie różni od teologii dżihadu. Polityczny islam wzywa w imię Boże do rozprawy z rzekomo bezbożnym, rozwiązłym Zachodem. I ma podobną obsesję na punkcie seksu, jak fundamentalizm katolicki.

Księdzu dramatycznie zabrakło nie tylko znajomości tematu, ale i empatii, zwanej w Kościele miłością bliźniego, czyli naczelnej cnoty duszpasterza. Niechby powiedział w oczy bliskim siedmioletniego australijskiego chłopca, że zginął on za rozwiązłość miasta, które przyjechał zwiedzić z mamą. I że taka była wola Boża, bo pewne „subkultury” w tym mieście aż się prosiły o karę. Gdy Franciszek modli się za ofiary zamachu, polski ksiądz zaznacza, że nie jest za zabijaniem osób rozwiązłych. Miłosierdzie!

Odwiedziłem Barcelonę kilka dni przed tragedią na bulwarze Las Ramblas. Tłum turystów, upał, wakacje. W tym samym czasie młodociani mordercy szykowali krwawe dzieło w kilku miejscach, być może z centralą we Francji. Zamach dla hiszpańskich znawców tematu jest zagadkowy.

Po pierwsze dlatego, że w Barcelonie osiedla się wielu imigrantów z Maghrebu – raczej w celach pokojowych – teraz brama miasta i całej Katalonii zostanie przed nimi zatrzaśnięta. Po drugie, służby specjalne namierzyły w tym mieście grupy handlarzy ludźmi powiązane czasem z muzułmańskimi terrorystami nićmi narkotykowymi. Zamach uderzył w ich interesy, bo wziął miasto pod jeszcze silniejszą obserwację.

Po trzecie, co bardzo istotne, akurat w Hiszpanii od tragicznych zamachów na pociągi w Madrycie z początku lat dwutysięcznych terroryzm islamistyczny został poskromiony, a mniejszość muzułmańska nieźle integruje się ze społeczeństwem dzięki wysiłkom władz różnych szczebli, głównie lokalnych.

Być może zatem zamach w Barcelonie ma tło o wiele bardziej skomplikowane, niż się wydaje islamofobom i katolickim wojownikom z cywilizacją Zachodu, którzy w tej walce sięgają po argumenty z epoki Hammurabiego.