Podzieleni przegrywają

Czy jesteśmy gotowi zagłosować na nową partię stworzoną przez rozłam w PO? Albo przez rozłam w Nowoczesnej? Być może tak, jeśli na czele stanąłby Borys Budka lub Kamila Gasiuk-Pihowicz. Jednak do tanga trzeba dwojga.

Nie wystarczy jeden sondaż, z którego wynika, że elektoraty obu ugrupowań chętnie by widziały nowych liderów w miejsce pp. Schetyny i Petru. Jeszcze musieliby się na to zgodzić obecni faworyci wyborców, czyli Budka, Gasiuk itd. A oni mają rozum polityczny. Rozłam w opozycji leży w interesie rządzącej prawicy pisowskiej. W interesie opozycji leży konsolidacja i współpraca, a nie nowy podział w jej szeregach.

Nowa partia to dziś osłabienie opozycji. Zresztą Polska to nie Francja. Z pustego nawet Budka nie naleje: nie ma struktur, nie ma kasy. A czas nagli. Jesienią PiS zaatakuje.

Natomiast nowi liderzy obu głównych partii – czemu nie? Mogliby opozycję wzmocnić. Budka, Trzaskowski, Gasiuk, Meysztowicz, a na tym nie koniec: jest z kogo wybierać, ale nie za cenę upokorzenia liderów obecnych. Zresztą Schetyna i Petru, prócz wad i pasywów politycznych, mają też zalety i aktywa osobiste, podobnie ich otoczenia.

Rozbita Platforma, skłócona Nowoczesna – nad tym PiS od dawna intensywnie pracuje. Po co opozycja ma im ułatwiać zadanie? Niech się nie dzieli bez naprawdę ważnego powodu. A tym byłaby tylko kompromitacja moralna. Błąd polityczny, nawet ciężki, można naprawić, utraty wiarygodności już nie. Czy Schetyna i Petru są w oczach swych partii i swych wyborców na tym etapie? Jeśli tak, powinni oddać się do ich dyspozycji i ogłosić wewnątrzpartyjne wybory. Ale jeśli nie, to rozłamy byłyby działaniem nieodpowiedzialnym.

Zbliżają się wybory samorządowe, bardzo ważne dla wszystkich sił politycznych i dla społeczności lokalnych. Zadaniem opozycji jest blokowanie pisowskich prób legislacyjnych i działań praktycznych wymierzonych w samorządność. I na tym teraz powinna się koncentrować.

Sytuacja polityczna jest wyjątkowa: mamy do czynienia z niekonstytucyjną zmianą charakteru państwa. Obóz rządzący dąży do państwa monopartyjnego. Dla autentycznej opozycji nie ma w nim miejsca, jak w PRL. Opozycja była wówczas koncesjonowana. Zakazany był nawet sam termin, a koncesjonowane mniejsze partie były ówczesnymi przystawkami. Wtedy PZPR, obecnie dziś PiS-u. PO, Nowoczesna, PSL koncesji nie dostaną, chyba że podporządkują się PiS, jak ZSL i SD podporządkowały się PZPR. Koncesję może dostałby Kukiz, ale gdyby się odciął od prezydenta Dudy.

W takiej sytuacji obecna demokratyczna opozycja nie może sobie pozwolić na zajmowanie się głównie samą sobą: spekulacjami o rozłamach i nowych liderach. W wyjątkowej sytuacji potrzebne są wyjątkowe środki: blok sił konstytucyjno-demokratycznych i wspólna lista. Z lewicą to się zapewne nie uda, tak samo z ruchami obywatelskimi, ale wciąż może się udać w opozycji parlamentarnej. A kto, jeśli nie ona, może pokonać obóz pisowski w najbliższych wyborach?