Jak przetrwać „dobrą zmianę”?

Łatwo nie będzie. Dla tych, którym nie jest wszystko jedno, są generalnie dwie opcje: emigracja wewnętrzna lub zewnętrzna – jak w PRL – albo interakcja. To znaczy: krytykujemy, kiedy trzeba, ale mandatu do „dobrej zmiany” nie kwestionujemy, a nawet gotowi jesteśmy do współpracy w tym i owym.

Tę opcję propagują często kręgi młodej inteligencji, liberalnej bądź lewicowej. To naturalne. Mają życie przed sobą, chcą wierzyć, że wszystko się ułoży, że będzie normalnie.

Doświadczenie mojego pokolenia było inne. Mało kto wierzył, że reżim się zdemokratyzuje, a co dopiero, że upadnie. Ci, którzy działali w opozycji demokratycznej, nastawiali się na długie lata zmagań – bez żadnej pewności, że coś się zmieni. Ale też bez ulegania iluzjom, że czarne jest białe i że kiedyś ustrój zdemokratyzuje się sam z siebie. A rządzący zrozumieją, że nie mogą dbać tylko o swoje interesy.

Im dłużej będziemy znieczulani radami typu: niech PiS rządzi, ma mandat, a przecież opozycja jeszcze gorsza – tym większa szansa, że PiS będzie rządził długo i zmieni nie tylko ustrój polityczny, ale i nasze życie codzienne.

Na przykład model edukacji. Modlitwa rano i na zakończenie lekcji. Obowiązkowa katechizacja i udział w rekolekcjach. Egzamin końcowy z katechezy. Program lektur bez literatury i kultury nowoczesnej: pominięcie Miłosza nie było przypadkowe, tylko wyciekło i na razie zostało cofnięte. Zajęcia ze strzelania dla chłopców i z szycia, a także gotowania dla dziewcząt.

Sprawy obyczajowe, styl życia pod inspekcją policji religijnej. Całkowity zakaz aborcji. Usunięcie studiów europejskich, równościowych, międzykulturowych z uczelni wyższych. Zamknięcie stowarzyszeń i ośrodków kultury niezależnych od rządu. Likwidacja niezależnych od rządu mediów tradycyjnych i internetowych, kontrola mediów społecznościowych.

Militaryzacja społeczeństwa, przywrócenie obowiązku służby wojskowej, forsowanie konfrontacyjnego patriotyzmu nacjonalistycznego, kult martyrologii.

Wyjście z Unii Europejskiej, przywrócenie kontroli granicznej, pozbawienie niektórych osób paszportu z powodów politycznych. Zerwanie lub ograniczenie współpracy gospodarczej, kulturalnej i naukowej z Zachodem, o ile będzie krytykował sytuację w Polsce.

Że tak Polska może wyglądać, wynika i z prawie dwóch lat rządów Zjednoczonej Prawicy, które mamy za sobą, i z licznych spontanicznych wypowiedzi jej polityków, i z samego programu, nie mówiąc o rządowej propagandzie.

Jedna godzina programu pseudoinformacyjnego pisowskiej TVP to dawka trucizny gorsza niż w PRL. A gotowe lub zmuszone do jej oglądania społeczeństwo jest nią szpikowane już prawie dwa lata. Codziennie. Proszę obejrzeć relacje z lipcowych protestów przeciwko ziobryzacji sądownictwa. Proszę przyjrzeć się, co robi z przyrodą minister Szyszko, z edukacją minister Zalewska, z kulturą minister Gliński (właśnie dogorywa Narodowy Teatr Stary). Kto nie chce żyć w Polsce zmierzającej do epoki późnego frankizmu, ten nie powinien się łudzić, że jakoś to będzie.