Furia sejmowa, czyli Kaczyński wydał wyrok smoleński

W sejmowym ataku furii poseł Kaczyński rozstrzygnął kwestię smoleńską: zamordowaliście mojego brata, kanalie. Wszystkie pisowskie komisje smoleńskie mogą się rozwiązać. A sądy pod nadzorem ministra Ziobry mogą pisać sentencje wyroków na rzekomych morderców z PO. Gdyby nie to, że usłyszeliśmy to na własne oczy nocą z wtorku na środę, powiedziałbym, że to fake news.

Co się dzieje, wszyscy wiemy. Umiera demokracja konstytucyjna, tracimy prawa obywatelskie, jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę monopartyjnego państwa prawicy pisowskiej. Unia nie może tego zignorować. Jej reakcją władza się nie przejmie, a więc wchodzimy także w proces wyprowadzania Polski z UE. To jest w pakiecie: likwidacja rządów prawa, instalacja reżimu monopartyjnego, izolacja od demokratycznej Europy zachodniej, aby reżim nie musiał się już na nią oglądać.

18 lipca 2017 r. przejdzie do czarnych kart naszej historii nie z powodu ataku furii Kaczyńskiego, choć też, bo maska spadła, lecz dlatego, że większość sejmowa przekroczyła grubą czerwoną linię. Co szczególnie szokuje, to rękoczyny na plenarnej sali sejmowej. To się dotąd nie zdarzyło. To się nie zdarza w demokracjach europejskich. A jeśli można bezkarnie obrażać posłów opozycji, naruszać ich cielesną nietykalność, jeśli lider partii rządzącej nie poczuwa się do przeprosin za swoje niebywałe zachowanie, a jego ugrupowanie próbuje je usprawiedliwiać, to co mają myśleć zwykli odbiorcy mediów?

Przykład idzie z góry. Skoro elicie wolno użyć przemocy werbalnej i wręcz fizycznej, to wolno i ulicy. Sto razy ostrzegano przed rosnącym ryzykiem przemocy, teraz sygnał, że to jest OK, wysłali posłowie PiS (opozycja powinna także ich pozwać przed komisję etyki), czyli najwyższa partyjna półka. Czy robią to świadomie czy nie, poniosą odpowiedzialność za dalszy bieg wydarzeń.

Na tym tle jakieś kolejne gesty samodzielności prezydenta Dudy są warte funta kłaków. Prezydent, gdyby chciał wrócić do swojej roli strażnika konstytucji, powinien odrzucić wszystkie trzy ustawy zmieniające w sprzeczności z konstytucją ustrój sądowy, a zatem i państwowy naszego kraju. Wszystkie trzy.

Gesty samodzielności są grą pozorów na użytek zdezorientowanej części opinii publicznej. W niczym nie zmieniają złego biegu spraw państwowych: nieważne, czy to będzie 3/5 głosów, nieważne, czy to prezydent czy minister sprawiedliwości rozmontuje Sąd Najwyższy. Ważne, że tak czy inaczej będzie to dygnitarz obecnego obozu władzy. Gest Dudy pod adresem Kukiza jest zaś potwierdzeniem, że kukizowcy są trybikiem pisowskiej machiny politycznej. Zostali ograni jak dzieci.

To wszystko, co się dzieje, może wydawać się niektórym jakimś sennym koszmarem albo teatrzykiem politycznym najniższych lotów. W końcu słońce świeci dalej, para książęca była taka fajna, a w przerwach między scenami sejmowego dramatu nadal lecą reklamy telewizyjne. To mylne wrażenie. Prędzej czy później zrozumieją to także – a może nawet przekonają się o tym na własnej skórze – ci z nas, którzy jeszcze wierzą, że tak naprawdę to „nic się nie stało, Polacy”.