Takiego Trumpa nam PiS sprowadzi

Niby drobna rzecz. Dwoje gospodarzy jednego z wielu shows telewizyjnych. Republikanin i Demokratka, jeśli chodzi o sympatie polityczne. Krytyczni wobec Trumpa, mający wpływ na opinię publiczną.

I nagle koszmar: Mika Brzezinski, córka zmarłego niedawno „Zbiga”, i jej narzeczony Joe Scarborough dostają się na celownik samego prezydenta najpotężniejszego państwa świata.

Trump publikuje hejterski, mizoginiczny, ordynarny tweet na ich temat, bo mu zaszli za skórę jako krytycy, a narcyz i megaloman Trump był wychowany przez ojca dewelopera, żeby nigdy nie przebaczać. Zawsze ma wyjść na jego. Mediów liberalnych nie znosi, bo pokazują, kim jest. Media chciałby kontrolować jak każdy satrapa.

Sprawa rozwija się surrealnie. Joe i Mika, w dniach kiedy Trump ma ruszać do Europy, w tym do Polski, wysuwają się na główny temat amerykańskich mediów masowych. Ripostują Trumpowi: pan ma obsesję na punkcie krwi menstruacyjnej i dziennikarzy, niech pan zajmie się obowiązkami głowy państwa. Na szczycie G20 w Hamburgu staną sprawy uchodźców, walki z ociepleniem, gospodarki globalnej. Jest nad czym popracować.

Wkrótce wychodzi na jaw, że obojgu grozili ludzie związani z Trumpem, że jeśli nie spuszczą z tonu jako jego krytycy, to przeczytają o sobie kompromitujące story w tabloidzie. To niepojęte! Szef państwa naciskający na dwoje ludzi mediów, by ich zmusić pogróżkami do odszczekania krytyki! Czy to jeszcze Ameryka pod rządami konstytucji gwarantującej wolność słowa? Przecież taka presja na wolne media ociera się o nadużycie władzy, a to może być powodem impeachmentu.

Tweetujący prezydent za kilka dni odwiedzi Polskę. Ma się spotkać z prezydentem Dudą, też siedzącym na Twitterze. Żony obu prezydentów pewnie też, w końcu dobrze do siebie pasują, tak jak ich mężowie. Niewiele mają sobie i nam do powiedzenia, więc będą stroszyć pawie pióra.

Prezydenci USA zaczynają się w mojej świadomej pamięci od JFK. Żaden z nich, nawet Bush młodszy, nie był tak out of context jak Trump. Gdyby nie to, że jest dziś numerem jeden w polityce międzynarodowej, można by się z tej tweetowej prezydentury pośmiać. Ale należy się naprawdę martwić.

Prezes Kaczyński ogłosił w sobotę na zjeździe partii, że Anglicy zazdroszczą nam wizyty Trumpa. Nie dopowiedział, że to Biały Dom się do wizyty Trumpa w Londynie nie pali, bo brytyjscy przeciwnicy trumpizmu zapowiadają masowe demonstracje przeciwko niej. Nie chcą, żeby myślał w swej pysze, że starsi bracia Anglicy składają mu hołd. No ale może liczyć na hołd Polski pisowskiej. Opowie o nim w Hamburgu zaraz po wyjeździe z Warszawy Putinowi. Czy o to chodzi Kaczyńskiemu?