Katolicki lewak alternatywą dla PiS?

Duda, Szydło, Kukiz: liderzy zaufania publicznego. Przewaga PiS nad PO – 20 proc. Kopie faszysta, Gowin i Błaszczak obwiniają skopanego. Już wyjeżdżać czy jeszcze czekać?

Profesor UW Marcin Matczak, prawnik, dość, niestety, przekonująco tłumaczy psychospołeczne powody tego stanu rzeczy w wywiadzie dla „GW”. Chodzi o ekonomię, koteczku. I o to, że PiS się podoba, bo patriotyczny i nie chce wpuszczać terrorystów. Sprawy ustrojowe, prawa obywatelskie, etos demokracji, to obchodzi warstewkę.

Jeśli Matczak ma rację, to naprawdę „zdemontują nam demokrację”. A z nią poczucie osobistego bezpieczeństwa. Ludzie zaczną się bać, będą prowadzić podwójne życie, inne wśród obcych, inne wśród swoich. Więź społeczna się rozklei, zaufanie między ludźmi będzie zerowe. Chcemy tak żyć? Ci, którzy nie chcą, muszą usiąść i pomyśleć, co mogą zrobić, by do pełnej likwidacji demokracji jednak w Polsce nie doszło.

Matczak ratunek widzi w wyłonieniu się „jakiegoś aksjologicznego przywództwa, alternatywnego do PiS”. Ale też w jakimś wielkim skandalu, np. aresztowaniu Frasyniuka czy zamachu na wolne wybory. Hm, nie wiem. Z wcześniejszych uwag profesora nie wynika, by nawet to miało poważnie zaszkodzić PiS.

A kto miałby być owym „aksjologicznym przywódcą”? Zdaniem Matczaka powinien to być „katolicki lewak” w stylu papieża Franciszka, ktoś o wrażliwości ks. Tischnera. Otwarty, tolerancyjny, wrażliwy społecznie, zarazem konserwatywny.

Rozumiem to tak: alternatywa wobec PiS musi być atrakcyjna, pozytywna emocjonalnie, ale czerpiąca z polskiej tradycji kulturowej, mówiąca językiem takim jak współczesny katolicyzm: nienachalnym, ale przyjaznym publicznej obecności religii, niekonfrontacyjnym, lecz podkreślającym tożsamość narodową jako wartość. Słowem: jakaś synteza chrześcijaństwa ewangelicznego, poparcia dla demokracji i praw człowieka oraz otwartego patriotyzmu. Politycznie: nowa odrodzona i odmłodzona chadecja w miejsce PO.

Marzenie prof. Matczaka pozostanie marzeniem. W realnym świecie polskiego katolicyzmu nie może się spełnić. To jest świat na antypodach tego marzenia. Kontroluje go katolicki „prawak”, który Franciszka uważa za pajaca, a może gorzej: za antypapieża.

Co więc zostaje? Kiedy zamkną Frasyniuka, obezwładnią opozycję, ustawią wybory po swojej myśli, a w końcu zamkną granicę z UE i skonfiskują paszporty, szansa na „aksjologiczne przywództwo” będzie jeszcze mniejsza niż na obecnym etapie demontażu demokracji. Warstewka będzie musiała wrócić do dawnych czasów: solidarnościowego alternatywnego społeczeństwa, mediów, kultury, spotkań drugiego obiegu.

W tym byliśmy dobrzy w PRL, ale aktywiści tamtej pólegalnej lub podziemnej opozycji demokratycznej osiągają już wiek emerytalny. Znikąd nadziei? Jest! Mentor środowiska czasów mojej dojrzałej młodości, prof. Stanisław Stomma, miał taką naukę: jeśli istnieje jakieś żelazne prawo historii, to tylko że zawsze jest inaczej. Inaczej niż sądzimy, przewidujemy, spekulujemy, biadolimy.

Może PiS zrobi jakieś wielkie głupstwo, może Polacy przestraszą się jednak Polexitu, może rolę ,,aksjologicznego przywództwa” podejmie jakiś polski nie tyle nowy ks. Tischner, tylko nieznany nam jeszcze lewicujący centrysta wrażliwy na problem nierówności społecznej a zarazem przekonany, że nie ma modernizacji bez zrównoważonego rozwoju gospodarczego i postępu społecznego.

Nie panikujmy. To też nasz kraj. Walizek nie pakować.