Terroryzm znaczy terroryzm

Niedawny atak białego Brytyjczyka na wychodzących z londyńskiego meczetu brytyjskich muzułmanów w istocie niczym się nie różni od wcześniejszych ataków terrorystów muzułmańskich w Londynie.

Biały zbrodniarz naśladował metodę tamtych: furgonetka jako narzędzie ataku, uderzenie w przypadkowych niewinnych ludzi. Nienawiść zaślepiająca do tego stopnia, że nawet własna rodzina, własne dzieci się nie liczą, gdy fanatyzm, mania czy obsesja przejmuje kontrolę nad człowiekiem.

Terrorystów łączy też zwykle to, że sąsiedzi, rodzina, znajomi i przyjaciele są zwykle w szoku, gdy ten czy tamten miły i spokojny człowiek, niewadzący nikomu, a czasem nawet gotowy do pomocy, szykował się do zbrodni lub okazał się zbrodniarzem sięgającym po przemoc, by siać strach i wywoływać żądzę zemsty. Człowiekiem żyjącym w psychicznej bańce, do tego stopnia oderwanym od realu, że często nie potrafiłby nawet wymienić, jak jego premier czy prezydent ma na nazwisko.

Biały terrorysta krzyczał, by zabijać wszystkich muzułmanów. Tak zwani dżihadyści, mordując przygodnych niewinnych ludzi, krzyczą, że „Allah jest wielki”.

Biały terrorysta atakował z nienawiści, lecz nie w imię religii. To w niczym nie zmniejsza potworności jego czynu. Tak jak mordowanie z Bogiem na ustach w niczym nie zmniejsza ani nie usprawiedliwia potworności czynów muzułmanów terrorystów.

Nie ma znaczenia, czy zabija się niewinne istoty ludzkie z Bogiem czy bez Boga na sztandarze. W imię jakiejkolwiek ideologii. Jest to w świecie cywilizowanym zawsze nie do przyjęcia. To akt tchórzostwa i obraza Boga. Tchórz atakuje słabych i bezbronnych.

To go odróżnia od partyzanta czy bojownika jakiejś sprawy, który atakuje tylko przeciwnika uzbrojonego lub cywila reprezentującego reżim czy instytucję, z którą bojowiec walczy ze słusznych lub niesłusznych powodów.

Zamach na cywilów, w tym dzieci, to akt barbarzyński, niezasługujący na nic więcej niż bezwarunkowe potępienie. Nie ma w nim żadnego heroizmu – chyba że w oczach socjopatycznych wspólników i sympatyków – żadnej świętości. Są w nim tylko nienawiść, fanatyzm, zaślepienie, odczłowieczenie, a dla wierzących dowód na istnienie Kusiciela.

Co z tym począć? Jestem pod wrażeniem Brendana Coksa, wdowca po brytyjskiej świeżo upieczonej parlamentarzystce Jo Cox, zamordowanej rok temu w trakcie kampanii przed referendum w sprawie breksitu. Mordercą był biały sympatyk brytyjskiej skrajnej prawicy. Tym białym terrorystą kierowała nienawiść ideologiczna i nacjonalistyczna, tak jak tymi, którzy głosowali za brexitem z nienawiści do przybyszy z „nowej” Unii, w tym do Polaków nazywanych przez nich „robactwem”.

Cox zainicjował stowarzyszenie edukujące do nierobienia różnic między terroryzmem białej skrajnej prawicy wymierzonym w muzułmanów a terroryzmem muzułmańskich ekstremistów wymierzonym w większość obywateli. Terroryzm znaczy terroryzm, nienawiść znaczy nienawiść. A czy sam by przebaczył zabójcom takim jak ten, który zamordował mu żonę i dzieciom matkę?

Najpierw musiałby mieć przekonanie, że zbrodniarz szczerze żałuje swej zbrodni. Na pewno jednak zrobi wszystko, by zbrodnia, jej motywacja i skutki, jakiej padły ofiarą jego żona i rodzina, nie zmąciła pamięci o Joe i jej pozytywnym nastawieniu do ludzi i świata. Brendan Cox to prawdziwy bohater etyczny.

Unia Europejska rozkręca kampanię, by kasować w internecie wszelkie treści propagujące terroryzm, przemoc i nienawiść, nie tylko na portalach i forach dżihadystycznych, lecz także na portalach i forach białej skrajnej prawicy. To nie wystarczy, ale będzie pomocne w walce cywilizacji z barbarzyństwem.