Unio, nie karz Polaków

W ważnym wywiadzie dla prasy europejskiej, w tym dla „Gazety Wyborczej”, prezydent Macron mówi, że Polska zdradziła Europę, porzucając jej zasady, odwracając się do niej plecami, traktując ją cynicznie jak supermerket, z którego pobiera się tylko kredyty.

A jeśli „nie przyjmuje się wartości (europejskich), to nie jest się już w Europie, postanawia się z niej wyjść i trzeba się liczyć z tego konsekwencjami”. I tak jest, tylko że to nie Polska zdradziła Europę, to zdradza ją swymi wypowiedziami i swoimi działaniami pisowski rząd i pisowski prezydent. W Paryżu zapamiętano nie tylko caracale, ale i słitfocię ministra Waszczykowskiego z Marine Le Pen, główną rywalką Macrona, faworytką Putina.

Po tym wywiadzie nie ma co liczyć na rychłą i realną reaktywację Trójkąta Weimarskiego, o co ponoć (słusznie) zabiega prezydent Duda. Duda polityki uczy się ruchami Browna: mnoży inicjatywy niespójnie, chaotycznie i bezsensownie, byle przestać być Adrianem. Nic konstruktywnego z tego nie będzie. Prawdopodobnie pisowska władza spartoli także wizytę Trumpa w Warszawie, nadając jej wymowę antyeuropejską, zamiast wpisać ją w Trójkąt Weimarski, czyli wykazać przy tej okazji, że gra w drużynie UE, a nie w antyunijnej drużynie Trumpa.

Proeuropejska opozycja i proeuropejskie media w Polsce ciągle przestrzegają przed fatalnymi skutkami pisowskiej polityki zagranicznej. W Unii pogłębia sie rozczarowanie, a nawet irytacja, Warszawą Kaczyńskiego i Budapesztem Orbána. Pan Asselborn, minister spraw zagranicznych Luksemburga, wpływowego kraju starej Unii, nazwał ostatnio katastrofą kryzys państwa prawa w Polsce pod rządami PiS.

Tymczasem premier Szydło w wywiadzie dla prasy francuskiej zapewniała, że praworządności ci u nas dostatek. W takiej sytuacji, oświadczył Asselborn, trzeba będzie „Polakom i Węgrom zadać pytanie, czy chcą zostać w UE i będą przestrzegać jej zasad, czy pójdą swoją drogą”. Ależ panie ministrze, chciałoby się zaprotestować, Polaków nie ma co o to pytać, bo są masywnie za pozostaniem w Unii, trzeba pytać Kaczyńskiego i Orbána. Takie skróty myślowe są dla Polski krzywdzące.

Nie wszyscy obywatele Polski i innych krajów nowej Unii są ksenofobami, rasistami, nacjonalistami albo redukcjonistami sprowadzającymi członkostwo w Unii do konsumpcji i użycia na koszt podatnika europejskiego. Nie wszyscy, może nawet mniejszość. To polityka pisowska pomaga politykom w starej Unii, niechętnie nastawionym do nowej, promować negatywny stereotyp tych społeczeństw jako niedojrzałych do pełnego uczestnictwa w demokratycznej kulturze zachodniej.

Unia nie powinna ulegać tej tendencji. Kaczyński to nie twarz Polski, tylko PiS. Polityka pisowskiej Warszawy to nie ostatnie słowo polskiej polityki europejskiej. Jej symbolem pozostanie prof. Geremek, przywołany przez Macrona w wywiadzie, i Donald Tusk, który w czwartek poprowadzi obrady Rady Europejskiej.