Trumna z obcymi szczątkami

Gdyby nie zarządzona przez PiS ekshumacja ofiar katastrofy smoleńskiej, wdowa po gen. Kwiatkowskim mogłaby trwać w żałobie niezakłóconej. Ale okazało się wskutek ekshumacji, że w trumnie pochowano szczątki także innych ofiar. Media publikują wypowiedź wdowy na ten temat. Bardzo emocjonalną, ale nie wypada jej komentować, bo bliskim wolno więcej.

Pomysł ekshumacji od początku uważałem za polityczny i dlatego byłem mu przeciwny. Nie zmieniłem zdania. Grzebanie w szczątkach wydaje mi się już do niczego niepotrzebne. Na dodatek w naszej kulturze mamy zasadę „majestatu śmierci”. Szczątkom należy się godne traktowanie. Wszystkim. Te „obce” też są dla kogoś drogie. Ktoś też nad nimi płacze. I cierpi, że zostały dodane do innych „obcych”.

Jakby w przeczuciu tych ekshumacyjnych emocji już dawno temu ks. Henryk Błaszczyk, który był przy identyfikacji ofiar w Moskwie wraz z Ewą Kopacz, zastanawiał się, czy nie należałoby wszystkich szczątków pochować we wspólnym grobie, a nad nim postawić pomnik ich pamięci. Kto wie, czy to nie był pomysł, który mógłby nas wszystkich wyzwolić z smoleńskiej traumy.

Radosław Sikorski zmienił zdanie w sprawie ekshumacji. Jego zdaniem ekshumacje przebiegają poprawnie, nie są pretekstem do podparcia tezy zamachowej. Nikt nie podsypał trotylu do trumien. Przeciwnie. Sikorski uważa, że ekshumacje są kolejnym dowodem, że zamachu z użyciem materiałów wybuchowych nie było. Tylko że ekshumacje jeszcze nie są zakończone, oby minister nie musiał jeszcze raz zmieniać zdania.

Naturalnie, jeśli rodzina ofiary postanowiła jej szczątki skremować, nie musi przeżywać udręki, jaką przeżywa wdowa po generale Kwiatkowskim. Lecz każdy ma prawo wybrać rodzaj pochówku, a udręka nie jest winą Tuska. Robienie z obcych szczątków dowodu okłamywania rodzin przez kogokolwiek, a zwłaszcza przez ówczesny rząd, jest nieuprawnione. Ks. Błaszczyk pięć lat temu opowiadał, że bolał go widok szczątków pospiesznie wkładanych do pokrowców przez personel rosyjski. W takim pośpiechu pomieszanie było zapewne nieuniknione.

W odbiorze społecznym polityczna rytualizacja tragedii smoleńskiej obraca się w coś coraz bardziej niemile widzianego. Nawet w Kościele żałoba jest na czas określony. Społeczeństwo dojrzało w większości do wyjścia z traumy i żałoby smoleńskiej, politycy, którzy na traumie i żałobie budują swoją pozycję, mu w tym nie pomagają, tylko jakby wciąż je zawracają na mary. Polska wiecznie w żałobie – ideał?