A gdyby Manchester zdarzył się u nas?

Kiedy do polityków w Polsce dotrze lekcja z tragedii w Manchesterze? Jaka to lekcja? Że sprawcami zamachów terrorystycznych nie są uchodźcy ani imigranci, lecz sąsiedzi, zwykli ludzie, tacy jak my, tylko żyjący podwójnym życiem.

Tym pozornie takim samym jak nasze, i tym ukrytym, w którym karmią się i są karmieni ideologią nienawiści do ludzi takich jak my. I z tego ukrytego życia któregoś dnia wychodzą na jawę z bronią lub bombą, by nas zabić, bo tak każe im ideologia. Może to być ideologia dżihadu, ale nie tylko. W Manchesterze młodych ludzi i dzieci zabił wychowany w tym mieście Brytyjczyk libijskiego pochodzenia, zapisany na studia. Jego rodzice uciekli z Libii za czasów Kadafiego.

Zamachy 7 lipca 2005 r. zorganizowali młodzi Brytyjczycy, którym nienawiść do świata, w którym wzrastali, wszczepił antyzachodni islamistyczny fanatyzm religijny. Ale w Norwegii masakrę młodzieży na wyspie Utoya urządził socjopata Breivik, owładnięty nienawiścią do społeczeństwa wielokulturowego.

Niech polscy politycy przestaną szukać zagrożenia tam, gdzie go nie ma. Niech skierują uwagę i fundusze na tropienie realnych niebezpieczeństw. To rdzenny etniczny Polak, wychowany zapewne w katolickim domu, szykował atak na nasz parlament i przywódców państwowych, bo mu się nie podobała taka Polska, jaka jest.

W Wielkiej Brytanii policja i służby specjalne mają 3 tys. osób pod obserwacją pod kątem terroryzmu. Około tysiąca obywateli brytyjskich mogło wrócić na Wyspy z frontu wojny dżihadystycznej w Syrii i Iraku. Na ten front wyprawiają się także obywatele polscy, aby walczyć u boku Kurdów z islamistami. Zdobywają umiejętności, jakie mogą być wykorzystane nie tylko w Iraku, lecz i w Polsce.

I tym powinny zajmować się polskie służby tak samo intensywnie jak tropieniem zagrożeń terrorystycznych, które mogliby stworzyć w naszym kraju przybysze z innych krajów. Nie tylko muzułmańskich czy arabskich. Także choćby z Niemiec, gdzie wśród tamtejszych islamskich radykałów trafiają się przybyli tam Polacy. Albo z Rosji, która mogłaby mieć interes w destabilizacji Polski jako wschodniej flanki NATO.

Polityka strachu przed uchodźcami i niechęci do inności kulturowej jest cyniczną tandetą. To nie z nich rekrutują się terroryści, tylko z wąskiej grupy socjopatów. W Manchesterze na wspólną modlitwę w intencji ofiar i ich rodzin przyszli burmistrz, biskup anglikański, duchowni chrześcijańscy, muzułmańscy, sikhijscy.

Wraz z tysiącami mieszkańców miasta potępili przemoc i nienawiść, a sławili kulturową różnorodność Manchesteru i dziękowali wszystkim za solidarność w obliczu tragedii: hotelarzom i zwykłym mieszkańcom, którzy gotowi byli zaprosić do siebie potrzebujących dachu nad głową uczestnikom koncertu, taksówkarzom, w tym muzułmańskim, którzy za darmo przez całą noc rozwozili fanów i fanki i ich bliskich, tym, którzy częstowali ciastem i napojami funkcjonariuszy służb ratunkowych i policji. Bo gdy ludzie uciekali z hali, by się uratować, oni biegli ku hali, by ratować życie innych.

To druga lekcja z Manchesteru: solidarność, gotowość do współdziałania ponad wszelkimi różnicami. I tym powinni się zajmować nasi politycy, budową takiego społeczeństwa, zamiast niszczyć i tak w Polsce niewielki kapitał społeczny.