Fatima, Medziugorie. Polityka objawień

Franciszek kanonizował dwoje z trójki biednych portugalskich dzieci, które sto lat temu miały ujrzeć na własne oczy Marię, matkę Chrystusa. Tych dwoje, rodzeństwo, zmarło kilka lat później, podczas powojennej epidemii grypy. Trzecie z tej trójki jeszcze czeka na tytuł świętej, ale to tylko formalność. Łucja wstąpiła do zakonu i zmarła w opinii świętości, dożywszy prawie stu lat. To najmłodsi święci w całej historii Kościoła. Najstarsza z trójki, Łucja, późniejsza zakonnica, miała w chwili zdarzenia 10 lat.

To nie bylo nigdy brane zbyt poważnie poza Kościołem. A jednak wokół objawień i tak zwanych trzech tajemnic fatimskich rozwinął się kult, który także dziś, czyli sto lat później, przyciąga setki tysięcy pielgrzymów. Kościół hierarchiczny od dawna wierzy w te objawienia.

Papież Franciszek nazwał fatimskie dzieci symbolem Kościoła ubogiego w środki, a bogatego w miłość. Wezwał katolików, by wybierali kulturę spotkania zamiast kultury konfliktu i obalali mury dzielące ludzi ubogich, lecz bogatych duchem.

Jednocześnie w drodze powrotnej z Fatimy do Rzymu papież podczas rozmowy z dziennikarzami powiedział, że ma poważne wątpliwości co do tak zwanych objawień w Medziugorje: „Wolę Madonnę jako naszą matkę, a nie naczelniczkę urzędu pocztowego, która codziennie przysyła nową wiadomość”, „Te objawienia są mało wartościowe”. Hm, może zamyślić się katolik, a tym bardziej niekatolik, dlaczego objawienia w Fatimie są do zaakceptowania dla władzy i wspólnoty kościelnej, a te w Medziugoriu nie są?

Wbrew popularnym opiniom Kościół insytucjonalny nie kwapi się do błyskawicznych kanonizacji i potwierdzania autentyczności zdarzeń nazywanych cudami. W czasach po rewolucji naukowej woli czekać, zbadać, wykluczyć oszustwo czy zburzenia psychiczne. Nikt nie lubi być przedmiotem drwin z powodu swego nieuctwa. Dlatego nowożytny Kościół stara się trzymać opracowanych przez siebie procedur w sprawach kanonizacji i cudów. Zaprasza do współpracy lekarzy, weryfikuje zebrany materiał dowodowy.

Co uderza w obu przypadkach, to kontekst historyczny. Fatima zdarzyła się w przedostatnim roku wielkiej wojny, która wywróciła ówczesny światowy porządek polityczny. Fatimskie dzieci miały się po prostu modlić o nawrócenie ludzkości i o pokój. I było to wtedy całkiem konkretne oczekiwanie udręczonych wojną i lękiem, co przyniesie przyszłość. Nastrój był eschatologiczny i objawienia dobrze go wyrażały. Niemal równolegle na gruzach caratu powstaje w Rosji nowe imperium. Rewolucyjna władza bolszewicka za swego wroga uznaje religię i kler i zamierza lud całkowicie wyzwolić z tego nałogu, likwidując przemocą Kościół i jego wiernych wyznawców. Było się czego bać.

W Medziugorie Matka Boża zaczęła się rzekomo ukazywać w 1981 r., w momencie zaostrzenia napięć narodowościowych poprzedzających późniejszy o kilka lat kryzys i rozpad federacyjnego państwa titowskiego. Medziugorie to kulturowo katolicka enklawa chorwacka w kulturowo muzułmańskiej Bośni-Hercegowinie. Objawienia odebrano w Jugosławii jako akcję nacjonalistyczno-polityczną pod przykrywką religijną. Czy słusznie, można dyskutować, jednak doprowadziła do konfliktu wewnątrz Kościoła chorwackiego.

W powstałej sytuacji Watykan starał się grać na zwłokę i nie wypowiadać się jednoznacznie o zdarzeniach w Medziugorie. Ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał. Taki stan zawieszenia panuje do dzisiaj. I całkiem możliwe, że będzie trwał tak długo, jak długo do Medziugoria będą szły pielgrzymki.

Kościół nie może lekceważyć takich masowych manifestacji pobożności, choćby nawet nie był przekonany co do ich natury, ale nie może także ich wspierać autorytetem władzy kościelnej, jeśli ma jednak wątpliwości. Dlatego Franciszek i jego bezpośredni poprzednicy nie mieli problemu z Fatimą, a mieli z Medziugoriem. To nie jest sprzeczność, tylko kościelna polityka w dziedzinie zdarzeń zwanych nadprzyrodzonymi.