Ostatnia szansa prezydenta Dudy

Prawnicy chcą dyskutować w maju na pierwszym Nadzwyczajnym Kongresie Prawników Polskich w Katowicach o sytuacji w polskim wymiarze sprawiedliwości z udziałem adwokatów, sędziów i radców. Zamierzają zaprosić prezydenta i ministra sprawiedliwości. Obaj powinni pojechać i podjąć dialog na ten temat w imię racji państwowej i interesu publicznego.

Dla obu pojawia się szansa naprawienia ciężkich błędów. Zwłaszcza prezydent powinien być zainteresowany udziałem w kongresie. To być może ostatnia dla niego szansa odbudowy autorytetu. Jeśli ma odzyskać wiarygodność jako strażnik konstytucji, nie może uchylić się od rzeczowej apolitycznej i bezpartyjnej rozmowy z prawnikami.

Akurat mija dziesiąta rocznicy śmierci Barbary Blidy. Minister Ziobro nie został rozliczony w tej sprawie, choć powinien, bo był politycznie i moralnie w nią uwikłany. Gdyby minister odstąpił od swej polityki wobec sędziów, przestał nazywać ich kastą, a zaczął się z nimi uczciwie konsultować, być może zdjąłby z siebie w jakimś stopniu odium związane z tragiczną śmiercią pani Blidy. Byłby to rodzaj pokuty.

Dla prezydenta Dudy powstrzymanie niszczenia konstytucyjnego trójpodziału władzy w naszym państwie to test. Może nawet ważniejszy niż sprawa obronności. Prezydent naturalnie powinien, tym razem jako zwierzchnik sił zbrojnych, nakłonić ministra Macierewicza do współpracy, aby proces rozbrajanie naszej armii został zatrzymany, a jego skutki naprawione.

Jednak przyzwolenia prezydenta na niszczenie niezawisłości od polityków Trybunału Konstytucyjnego i niezależności od nich całej władzy sądowniczej jest błędem równie, jeśli nie jeszcze cięższym. Ma wciąż szansę go naprawić i zyskać szerokie uznanie, jeśli zastopuje tak zwaną reformę ministra Ziobry i zawetuje przyszykowane przez niego ustawy o KRS i zmianie ustroju sądów powszechnych.

Mąż stanu, a szczególnie głowa państwa, nie może kierować się w kluczowych sprawach słupkami zaufania czy popularności, a tym bardziej nie może kierować się zewnętrznymi instrukcjami partyjnymi. Prezydent Duda nie zapobiegł niszczeniu niezawisłości i autorytetu Trybunału Konstytucyjnego, a nawet miał w tych niekonstytucyjnych działaniach rządu swój udział. Jeśli teraz znów okaże się bierny lub uległy względem linii partii, to owszem, zachowa urząd, lecz ostatecznie straci twarz.

Zachowanie twarzy w polityce nie polega na tym, by tkwić w błędzie, bo tego wymaga interes partii, tylko na tym, że działa się na rzecz dobra większego niż ten interes: że działa się na rzecz interesu publicznego i dobra wspólnego, jakim jest demokratyczne państwa prawa.

Nawet jeśli Andrzej Duda zostałby prezydentem na drugą kadencję, to tych trzech win, jakie swą postawą zaciąga – w sprawach TK, resortu obrony narodowej i niezależności wymiaru sprawiedliwości – historia może mu nie zapomnieć. Panie Prezydencie, proszę pojechać na kongres do Katowic razem z ministrem Ziobrą. Pokaże pan klasę, pomoże Polsce. To jest prawdziwa niezłomność.