Międlar, Hajnówka, co dalej?

Nacjonalista i były ksiądz Jacek Międlar wybrał się z odczytem do Anglii. Na granicy odmówiono mu prawa wjazdu do Zjednoczonego Królestwa. Brytyjskie służby uznały, że nacjonalista może zachęcać publicznie do nienawiści.

Przyleciał na imprezę urządzaną przez antyimigrancką, antymuzułmańską miejscową skrajną prawicę. Prawdopodobieństwo złamania prawa było wysokie. Stąd decyzja odmowna. Jak najbardziej słuszna, bo szerzenie nienawiści jest w prawie brytyjskim zabronione.

Sprawą zajęła się Polska Agencja Prasowa i Ambasada RP w Londynie. To bulwersujące, bo czemu akurat tą? Czy ambasada i PAP podejmują jakieś działania w sprawach odmów spotykających prywatnych obywateli polskich? Czym Międlar sobie zasłużył na takie zainteresowanie czynników urzędowych?

Bulwersuje też to, że nacjonalista dostał czerwone światło od władz brytyjskich, a w Polsce może działać swobodnie, choć jego wypowiedzi publiczne naruszają polskie prawo. Nasze prawo, tak jak brytyjskie, zabrania mowy nienawiści i podburzania przeciwko obywatelom ze względu na ich pochodzenie i wyznanie. Międlar wolał nacjonalizm niż kapłaństwo, mowę nienawiści niż głoszenie ewangelii.

W Hajnówce doszło do prowokacyjnego przemarszu nacjonalistów. Mimo sprzeciwu tamtejszego samorządu, który słusznie nie zgadza się na takie prowokacje. Mieszkają tam prawosławni, zwykle narodowości białoruskiej. Marsz miał im przypomnieć, kto tu rządzi. I przestraszyć, bo idolem współczesnych polskich nacjonalistów jest „Bury”, „żołnierz wyklęty”, który miał na sumieniu zbrodnie na białoruskiej ludności cywilnej.

Sąd nie zgodził się na zakaz przemarszu. Do Hajnówki zjechali nie tylko nacjonaliści, lecz także przeciwnicy nacjonalizmu. Na szczęście do przemocy nie doszło. Ale miejscowi prawosławni musieli zmienić plan swych nabożeństw, by nie doszło do jakiegoś zderzenia.

Takie manifestacje siły służą tylko złym emocjom. Państwo polskie powinno chronić prawa Białorusinów i Ukraińców, obywateli RP, do życia niezakłócanego prowokacjami nacjonalistów. Jeśli nie chroni, dostarcza pretekstu nacjonalistom ukraińskim czy litewskim do urządzania podobnych prowokacyjnych manifestacji przeciwko mniejszości polskiej w ich krajach.

Skrajny, agresywny, prowokacyjny, wykluczający nacjonalizm to problem nie tylko w Polsce. Nie rozwiąże się go represjami i delegalizacją, tylko jasną i spójną polityką edukacyjną rządu i mediów państwowych. A tej nie ma. Nawet Kościół ulega pokusie takiego flirtu. Pod pretekstem „preewangelizacji” wpuszcza nacjonalistów do świątyń i sanktuariów.

Wzmożenie nacjonalistyczno-populistyczne obserwujemy w Europie i USA. Na tym tle część prawicy flirtuje z ekstremistami. Głównie z obawy, by nie wyrośli im na polityczną konkurencję. W ten sposób prawica dewastuje umysły i sumienia młodych ludzi, zrównując nacjonalizm z patriotyzmem.