Miliony ojca Rydzyka

Fortunę zgromadzoną na cele ojca Rydzyka tygodnik „Wprost” szacuje na 339 mln zł. W 2015 r. media kontrolowane przez redemptorystę miały przynieść 11 mln czystego zysku.

Zakonnik zbudował imperium, które służy nie tylko statutowym celom religijnym, ale jest też wsparciem dla polskiej prawicy, dziś głównie tej pisowskiej, kiedyś związanej z Markiem Jurkiem, skonfliktowanej na tle aborcji z prezesem Kaczyńskim. Zbudował je w wolnej Polsce, korzystając z praw i wolności, jakie w niej obowiązywały.

Budował przez długie lata, nieskutecznie upominany przez władze kościelne i świeckie, że jego media mieszają się do polityki, do czego nie mają mandatu. Tak to III RP pozwoliła ojcu Rydzykowi rozwinąć skrzydła, a ten w rewanżu na każdym kroku ją atakuje jako rzekomego wroga Kościoła i katolicyzmu. Tłumaczenie zasłużonej krytyki spiskiem sił „lewacko-liberalnych” to chwyt popularny na prawicy. Zdarty do niemożebności, ale widać wciąż przydatny. Ciekawe, na kogo prawica będzie zwalała winę za błędy swoje i mniemane, jeśli pod rządami posła Kaczyńskiego wespół z ojcem Rydzykiem doszłoby do zakneblowania mediów od nich niezależnych.

Artykuł musiał uderzyć w czułe miejsce, bo ojciec Rydzyk, co zdarza się rzadko, wydał specjalne oświadczenie w tej sprawie. Wiadomo, pieniądze. Rydzyk, człowiek o mentalności biznesmena i wojownika kulturowego, dobrze wyczuwa, że nawet dla jego zwolenników informacje o finansach mogą być bulwersujące. Natychmiast więc rozładowuje minę tradycyjną metodą prawicy: kłamstwo „lewaków”, jestem czysty.

W dość długim tekście mało jednak konkretów. Ojciec Rydzyk nie podaje żadnych zbiorczych danych finansowych, za to straszy, że mogą go zabić, bo złamał „monopol” mediów „lewicowo-liberalnych”. Nie wspomina słowem, że ten rzekomy monopol od dawna nie istnieje, bo Kościół i prawica zbudowały pod rządami „lewaków i liberałów” swoje media, a od przejęcia władzy przez PiS kontrolują także media publiczne, które zamieniły w narzędzie walki z opozycją.

Rydzyk ubolewa – to przykład myślenia księdza biznesmena – że nawet po dojściu PiS do władzy jego media dostają od państwowych spółek grosze, podczas gdy „lewicowo-liberalne” nadal zarabiają miliardy na reklamach od nich (to zresztą nieprawda, bo wpływy za reklamy spółek Skarbu Państwa do mediów niezależnych politycznie od pisowskiej władzy wyraźnie zmalały, a niektóre z tych spółek ograniczają też rozpowszechnianie prasy prodemokratycznej w swoich placówkach).

Ks. dyrektor żali się także, że media, nawet tak skromne jak jego, kosztują 2,5 mln miesięcznie. Co gorsza, nowa kamera TV „bez obiektywu” kosztuje ćwierć miliona, a trzeba je mieć. Daje więc do zrozumienia, że czeka na datki. Nie mam nic przeciw datkom. Jedni dają na OKO.press, inni na Radio Maryja. Dopóki jest wybór, można z tym żyć, choć pozycja mediów Rydzyka, ruchu radiomaryjnego i samego ojca dyrektora jest czymś wyjątkowym w demokracjach europejskich. A ustawianie się przez ten nurt w Kościele w roli szykanowanego, a nawet prześladowanego, to zwyczajne kłamstwo i obłuda.