Jędraszewski, niestety

Abp Jędraszewski objął władzę w kościelnej metropolii krakowskiej z woli papieża Franciszka. Prawicy katolickiej to się podoba. Na co dzień zwalcza papieża, ale kiedy papież działa po jej myśli, to jest OK. Może teraz odpowiedzieć krytykom nominacji Jędraszewskiego: co chcecie, przecież to decyzja waszego ukochanego Franciszka!

Niestety, będą mieli rację. Franciszek podpisał się pod tą fatalną decyzją. Tym samym legitymizował wypowiedzi i decyzje Jędraszewskiego z okresu, kiedy był metropolitą łódzkim. Nie chodzi tylko o osławione wpuszczenie nacjonalistycznej skrajnej prawicy do katedry, radykalnie sprzeczne z wartościami ewangelicznymi, czy o pogardliwe komentarze na temat marszów w obronie praw kobiet. Chodzi także o to, jak zarządzał lokalnym Kościołem, jakie miał relacje z lokalnym duchowieństwem. Napisali o tym miejscowi księża, ale anonimowo, więc nie cytuję.

Wygląda na to, że papież przed nominacją zasięgnął opinii polskich prałatów w Watykanie pokroju kard. Grocholewskiego (obecnego na ingresie Jędraszewskiego w Krakowie). A prałaci poparli Jędraszewskiego na podobnej zasadzie jak popierali abp. Hosera, gdy szykanował ks. Lemańskiego.

Wszystko to można odebrać jako podwójny komunikat: Franciszkowi nie leży na sercu sprawa przyszłości polskiego katolicyzmu. A może nawet przyszłość katolicyzmu w Europie, bo Kościół krakowski, matecznik Jana Pawła II, miał w Kościele europejskim swoje istotne miejsce. Pod rządami abp. Jędraszewskiego (wkrótce zapewne kardynała) ta pozytywna rola kościelnego Krakowa jest poważnie zagrożona. Niestety.