Mohery prezydenta Dudy

Prezydent Duda dziękował moherom o. Rydzyka.

Ojciec Rydzyk szczęśliwy. Biskup Jędraszewski opowiadał, jak to społeczeństwo liberalne wykluczyło radiomaryjnych, prezydent Duda przypomniał, jak to nazywano radiomaryjnych ciemnogrodem i podziękował moherowym beretom za niezłomność: „okazały się równie sprawne jak szare berety jednostek specjalnych GROM. Sprawiedliwość zwyciężyła”.

Jaka sprawiedliwość i w jakim sensie, nie wyjaśnił, ale rozumiemy: Prawo i Sprawiedliwość. Andrzej Duda już się troszkę wypala jako paliwo medialne. Trzeba uderzyć mocniej. Najpierw na gali tabloidu prezydent przyjmuje owoc Ewy w formie tortu Dody i żegna rozmarzonym wzrokiem jej dolną część ciała, gdy celebrytka się oddala w głąb sceny.

Ledwie kilka dni później prawi na gali Rydzyka pobożne androny, przechodząc do porządku nad ciemną stroną „kochanego ojca dyrektora” i jego dzieła. To przypomnijmy, co o nim opowiadał jego współbrat o. Jerzy Galiński.

A czym zajmował się prezydent między jedną galą a drugą? Likwidowaniem niezależnego od PiS Trybunału Konstytucyjnego i udzielaniem samochwalczych wywiadów. Poza PiS zaczyna się ucierać przekonane, że prezydent i premier są marionetkami, którymi pociąga pan Kaczyński. Że Andrzej Duda to oddelegowany do pałacu prezydenckiego jakiś teflonowy plastuś, który w polityce ma  znaczenie dekoracyjne, jest, wraz z żoną, „ocieplaczem” wizerunku PiS.

Nic bardziej mylnego. Duda jest jednym z najważniejszych trybów politycznej maszynerii pisowskiej. Całkowicie lojalnym i bezwzględnym („niezłomnym”) wykonawcą polityki Jarosława Kaczyńskiego. Jemu nigdy kłód pod nogi nie rzuca, opozycji – bez przerwy. Bezgranicznie i bez zastrzeżeń poświęcił się dziełu obezwładniania sądu konstytucyjnego – on, który jest formalnie strażnikiem ładu konstytucyjnego.

Pan prezydent sprawia wrażenie święcie przekonanego, że służy dobrej sprawie, dlatego nie należy się po nim niczego spodziewać, jak tylko propagowania i wspierania sprawy pisowskiej, bo w jego umyśle PiS to Polska, a reszta się nie liczy. Dlatego krytyki wewnętrzne i zewnętrzne, nawet czysto merytoryczne, spływają po nim i jego otoczeniu jak woda po kaczce.

Nigdy nie był „prezydentem wszystkich Polaków” i nigdy nie będzie. Będzie funkcjonariuszem swojej partii na odcinku prezydenckim. Niech się nikt nie łudzi. Od ponad roku żyjemy w państwie całkowicie kontrolowanym przez jedną partię polityczną i jeden Kościół.

Absurdalne porównanie beretów damskich miłośniczek Radia Maryja o. dyrektora do beretów komandosów jest chyba trafione: mówcy, tak jak całemu obozowi władzy, wszystko kojarzy się z przymusem. Musiał być wychowywany w przymusie, inaczej nie umie. A przy tym ładnie się uśmiecha. Czyli jest super. Dla Polski pisowskiej na pewno. Dla reszty, czyli dla większości, wprost przeciwnie.