Obronić wolne i uczciwe wybory

Czy opozycja nie powinna pomyśleć o nadchodzących wyborach i zatroszczyć się nie tylko o ich wynik, ale i o przebieg? Atmosfera polityczna jest taka, że nie można wykluczyć, że tym razem naprawdę ktoś może próbować gmerać przy wynikach. Jaka jest gwarancja, że wybory nie zostaną zawieszone, odsunięte w czasie, zmanipulowane albo przeprowadzone według nowych zasad korzystnych dla PiS?

W obozie pisowskim wymyślono ruch kontroli wyborów. Organizatorzy wychodzili z założenia, że rząd PO-PSL może posunąć się do manipulacji i fałszerstw wyborczych, by nie stracić władzy i uniknąć odpowiedzialności za „zamach” smoleński.

Po wyborach wygranych przez PiS ruch kontrolerów zamilkł. No bo jak to: sugerowali, że Tusk sfałszuje prawdziwy wynik, a tymczasem PO przegrała? Ale PiS nie przeprosił za insynuacje. Wybory były po prostu czyste, pisowscy kontrolerzy swoim zwyczajem wszędzie węszyli spiski i siali nieufność do całego świata niepisowskiego. Robią to zresztą do dziś, ale nie w kwestii wyborów.

Przeciwnie, Kaczyński i jego otoczenie daje do zrozumienia, że chcą rządzić długo, bo inaczej nie przeprowadzą swej kulturowej kontrrewolucji. Co to znaczy długo? Dwie, cztery, pięć kadencji?

A przecież w polskiej polityce ekipy rządzące zużywają się szybko. Nieważne, czy zasłużenie czy nie, ale tracą władzę zwykle po jednej kadencji. Polacy wciąż uczą się demokracji, eksperymentują lub mają ją gdzieś i do wyborów nie chodzą. Obecny obóz władzy może nie mieć zahamowań, by swego celu próbować dopiąć, nawet wbrew „woli Suwerena”, który może chcieć go prędzej odsunąć od rządzenia. I dać drugą czy pierwszą szansę ugrupowaniom nowoczesnym.

Opozycja powinna się więc przygotować i skonsolidować do obrony wolnych wyborów. To ostatni bastion oporu przed autorytarnymi zapędami obozu dobrej zmiany.