Teraz nauczyciele

Fatalna polityka minister Zalewskiej wywołała kryzys w oświacie. Nim zacząłem pracować w mediach, byłem nauczycielem polskiego i angielskiego w szkole średniej. Współorganizowałem szkolną Solidarność. Wiem, jak trudno nauczycielom włączać się w działania, które mają wymiar polityczny, zwłaszcza w szkolne strajki. Dlatego tym bardziej doceniam, że dzisiaj wielu nauczycieli szykuje się do protestu przeciwko polityce oświatowej obecnego rządu.

Pani minister atakuje te protesty jako de facto akcję polityczną. Trudno, takie czasy, że wszystko znów staje się polityczne, tak jak w Polsce za pierwszej Solidarności. Na złą politykę odpowiedź musi być polityczna. Co nie znaczy – partyjna. Od tego mamy opozycję parlamentarną, a kiedy nie jest ona w stanie zablokować w parlamencie złych działań rządu, pozostają protesty społeczne, obywatelskie, środowiskowe.

Likwidacja obecnego systemu edukacji publicznej wywołuje chaos i dezorientację nie tylko wśród nauczycieli, ale też rodziców i uczniów. Likwidację tę rząd nazywa myląco reformą. Reformą było wprowadzenie systemu gimnazjów jako etapu pośredniego między szkolnictwem podstawowym i średnim. W normalnie funkcjonującym państwie korekty systemowe są do przyjęcia. Ale likwidacja systemu to akcja rewolucyjna.

Państwo, oświata i społeczeństwo źle znoszą rewolucje ideologiczne. Obecny rząd taką rewolucję szykował i po dojściu PiS do władzy wprowadza ją arogancko, bez konsultacji ze społeczeństwem, które choćby w sprawie systemu oświaty powinno być konsultowane jak najszerzej, ponad podziałami partyjnymi. Nie może być tak, że władza konsultuje się tylko z tymi, którzy ją popierają. To jest metoda państw niedemokratycznych. Pogarda rządzących dla inaczej myślących, ich ignorowanie i dyskredytowanie w tak ważnej sprawie jak oświata publiczna, pokazuje, z kim mamy do czynienia.

Takie są Rzeczpospolite, jakie ich córek i synów chowanie. Nie ma mądrzejszej dyrektywy dla rządzących. Ale „chowanie” nie może być upartyjnione ani upaństwowione. Powinno respektować i wspierać taką wielość, która jest odbiciem bogactwa i różnorodności naszej społecznej rzeczywistości. Nauczycieli i uczniów nie wolno indoktrynować, bo wtedy prędzej czy później się zbuntują. Tak zbuntowali się w 1980 r., tak buntują się dzisiaj.