Spektakl w Bydgoszczy, czyli rewolucja kulturalna już trwa

Kontrrewolucja kulturalna zapowiadana w Krynicy przez pana Kaczyńskiego już trwa. Najnowszy przykład to ataki pisowskiej prawicy na spektakl teatralny w Bydgoszczy „Wasza przemoc i nasza przemoc”. Do ataków przyłączył się polityk PO, marszałek, który grozi bydgoskiemu Teatrowi Polskiemu odebraniem subwencji finansowej.

Kraj, w którym politycy grożą instytucjom kultury, to domena autorytaryzmu. Politykom nic do sztuki. Sztuka kontrolowana przez polityków to propaganda, a nie sztuka. Dlatego w USA nie ma ministerstwa kultury. Twórcy mają pełną swobodę i ponoszą pełną odpowiedzialność za skutki swej twórczości. Twórczość niekomercyjną wspierają liczne fundacje w zamian za odpisy podatkowe.

W Europie model jest inny. Państwo wraz z samorządami finansuje ze środków publicznych użyteczną, ale nierentowną działalność artystyczną i kulturalną. To pozwala na jej prowadzenie, ale ceną jest zależność od państwa czy samorządu terytorialnego. Ten model działa, ale pod warunkiem, że władza nie występuje w roli recenzenta artystycznego i zachowuje bezstronność polityczną i estetyczną.

U nas kłopot polega na tym, że kiedy twórcy kultury podpadną władzy, władza naciska na nich, by się ocenzurowali. I grozi takimi czy innym sankcjami, jeśli odmówią, powołując się na wolność sztuki. Na co politycy odpowiadają, że nie mogą ignorować protestów obywateli oburzonych tym, co uważają, że obrażanie ich uczuć religijnych i patriotycznych. Pod tym zwykle pretekstem prawica atakuje filmy, książki czy spektakle. Dziś spektakl w Bydgoszczy.

Nie ma z tego dobrego wyjścia. Dopóki prawo zabrania niedokładnie zdefiniowanego obrażania uczuć religijnych, może być użyte przeciwko twórcom. Krytykowane sceny ze spektaklu niewątpliwie mogą szokować i oburzać ludzi wierzących.

Nie pierwszy raz zderzają się tak wrażliwości, konserwatywna i tradycjonalistyczna z wolnościową, otwartą na eksperyment artystyczny, choćby i mocno prowokujący. To napięcie towarzyszy społecznej obecności sztuki od dawna.

Najprościej byłoby, gdyby każda miała swoje miejsce. Nie akceptujesz takich spektakli, nie chodź, ale nie zabraniaj innym. Nie akceptujesz sztuki w służbie narodu, nie chodź, ale nie zabraniaj innym. Zresztą krucjaty zwykle przynoszą odwrotny skutek.

Nie podoba mi się, że władza ingeruje w sztukę. Powinna zostawić tę dziedzinę ludzkiej aktywności w spokoju. Gomułce nie podobały się „Dziady”, „Matka Joanna od Aniołów”, teatr Grotowskiego. Glińskiemu – teatr Klaty i „Śmierć i dziewczyna”. Obaj politycy zapisali się w annałach kołtuństwa i śmieszności. Niech decydują twórcy i odbiorcy. Rewolucje kulturalne są wrogiem kultury.