Jednak wolność dla burkini!

Są jeszcze we Francji sędziowie. Sąd najwyższego szczebla uchylił zakaz kąpieli w burkini wprowadzony w nadmorskiej miejscowości Villenueve-Loubet. A skoro zakaz ma być uchylony w jednej miejscowości, to nie może obowiązywać w ponad dwunastu innych, gdzie miejscowe władze też go wprowadziły, na początku w Cannes.

Uchylenia zakazu domagają się organizacje praw człowieka, środowiska feministyczne i oczywiście muzułmańskie, bo w burkini kąpią się muzułmanki. Sąd słusznie uznał, że zakaz narusza podstawowe wolności obywatelskie: wolność jednostki i wolność przekonań.

Mamy przykład niezależności sędziów. Wydali orzeczenie pod prąd opinii publicznej. Większość Francuzów (a także Niemców) popiera zakaz. Popiera go obecny premier Francji Manuel Valls. Szykujący się do walki o prezydenturę Nicolas Sarkozy zapowiedział, że zakaz wprowadzi w całym kraju. Politycy reagują na sondaże, ale opinia publiczna nie zawsze musi mieć rację.

W tej sprawie nie ma. Rozumiemy, że Francja jest w szoku po serii ataków terrorystycznych inspirowanych antyzachodnią ideologią radykalnych islamistów, ale to nie powód, by walczyć z ekstremizmem innym ekstremizmem. I to w sposób groteskowy.

Czy laicka Francja nałożyłaby podobny zakaz na katolickie zakonnice, które wybrałyby się na plaże w habitach i kornetach? Nie ma żadnej różnicy między ubiorem zakonnic a burkini: jedne i drugie zasłaniają całe ciało, z wyjątkiem twarzy, i mają znaczenie religijne.

Ponieważ takiego zakazu sobie nie wyobrażamy, powstaje pytanie, czy zakaz burkini nie jest przejawem niechęci i dyskryminacji względem jednej konkretnej religii: islamu. A to jest niezgodne z prawem w każdym państwie demokratycznym typu zachodniego. Dyskryminacja na tle religijnym jest w nich zakazana. Burkini nie jest jakimkolwiek zagrożeniem dla kogokolwiek, tak samo jak zakonny habit. Katolicy, muzułmanie, niewierzący są równi wobec prawa. Francuscy sędziowie zrobili, co do nich należało.