Za, a nawet przeciw PiS

Kazimierz Michał Ujazdowski jest konserwatystą, ale nie jest populistą. Pochodzi z rodziny prawniczej i sam jest doktorem i wykładowcą prawa. Jest też politykiem o dużym doświadczeniu państwowo-rządowym, jednak potrafi myśleć jak prawnik, a nie jak działacz partyjny.

Wobec konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego zachował się jak rzetelny prawnik i dojrzały państwowiec. Trzeba to dostrzec i pochwalić, bo jego postawa jest dziś w obozie obecnej władzy rzadkością. Ujazdowski rozumie, jak wielkim błędem jest polityka PiS w kwestii kryzysu trybunalskiego.

Wszczęcie dochodzenia prokuratorskiego przeciwko prof. Rzeplińskiemu to musiał być dla niego moment krytyczny, gruba czerwona linia. Jawne deptanie trójpodziału władz i niezależności sędziów Rzeczpospolitej. Oburzająca puenta w posępnym spektaklu demontażu porządku konstytucyjnego.

Ujazdowski ma odwagę powiedzieć to publicznie, a nie w kuluarach. Wystąpił samodzielnie i (jak na razie) samotnie przeciwko polityce własnej partii dyktowanej przez jej prezesa.

Nie tylko się od niej odciął, ale przedstawił też własną propozycję rozwiązania sporu. Propozycja wydaje się zdrowym kompromisem. Nie wchodzę w niuanse prawnicze, bo nie jestem prawnikiem. Oceniam propozycję Ujazdowskiego jako konstruktywny gest polityczny.

Jej przyjęcie pomogłoby wyjść PiS z twarzą w polskim i międzynarodowym środowisku prawniczym. Poprawiłoby wizerunek partii pana Kaczyńskiego, co mnie akurat mniej interesuje, ale także Polski, co interesuje mnie żywotnie.

Niestety, pierwsze reakcje prominentów pisowskich są takie jak ich reakcje na nadal nieopublikowane wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Czyli lekceważące. Ale to może się jeszcze zmienić, jeśli Kaczyński zmieni zdanie. Już nieraz zmieniał. Ujazdowski dał mu szansę.