Macierewicz i Kurski u Franciszka

Jest cień na wizycie papieża w Polsce. To przyjęcie przez Franciszka ministra Macierewicza i prezesa Kurskiego. Nie było miejsca dla ks. Lemańskiego, znalazło się dla radykałów z PiS. Papież może przyjmować, kogo chce, to jasne. Ale czy wiedział, kogo przyjmuje, obdarowuje upominkami i błogosławi? Jeśli nie wiedział, to źle. Jeśli wiedział, też źle.

Raczej wiedział. Od tego ma watykańską dyplomację. Musiał być poinformowany, kim w polskiej polityce jest Antoni Macierewicz. A jest nie tylko ministrem obrony, ale sprzymierzeńcem o. Rydzyka. Niemożliwe, by papież nie wiedział, jaka jest rola o. Rydzyka w dojściu PiS do władzy. Albo żeby nie wiedział, że Kościół o. Rydzyka to antypody Kościoła Franciszka.

Prezes Kurski buduje „media narodowe”. Mają zastąpić pluralistyczne media publiczne mediami masowego rażenia propagandowego w służbie PiS. Już zastępują. Franciszek nie ogląda „mediów narodowych” na co dzień. Jego otoczeniu wystarczyło, że prezes Kurski zameldował papieżowi, iż jego wizytę w Polsce dzięki narodowej TVP ogląda cały świat.

Prawda jest nieco inna. Uwagę mediów światowych przykuł (jak najbardziej słusznie) w zasadzie tylko jeden punkt programu: wizyta Franciszka w obozie Auschwitz-Birkenau. Resztę wizyty pokazywano za granicą w migawkach lub wcale. „Media narodowe” uporczywie łamią standardy dziennikarskie, stając się tubą propagandową partii rządzącej. Wczoraj w TVP przestano transmitować stołeczne uroczystości rocznicy powstania warszawskiego, gdy głos zabrała prezydent Gronkiewicz-Waltz.

Papież nie przyjechał do polityków, lecz do młodych katolików. Nie mam mu za złe, że chciał zachować dystans wobec wszystkich stron naszych bieżących sporów politycznych. Problem polega na tym, że nie zachował. Przyjmując pisowskich radykałów, skrócił dystans, zbliżając się do obecnego obozu władzy.

Mimo że ten obóz zakulisowo lub otwarcie kontestuje pontyfikat Franciszka, choćby w kluczowej dla niego sprawie pomocy – także w Europie, a nie tylko w Syrii i Afryce Północnej! – uciekinierom i uchodźcom. Mimo to premier Szydło dalej powtarza, że Polska będzie pomagała, ale na Bliskim Wschodzie, bo przecież każdy może interpretować słowa po swojemu.

Jest to z punktu widzenia rządu sukces propagandowy, ale porażka wizerunkowa samego papieża w oczach tych Polaków, którzy PiS nie popierają, za to popierali „Kościół Franciszka”.