Obłudnicy witają Franciszka

Premier Szydło, minister Błaszczak, poseł Pawłowicz, strasząca Polaków uchodźcami – czy odważą się spojrzeć w oczy papieżowi?

Trwa festiwal obłudy. Pani Szydło sadzi z kardynałem Dziwiszem cisy w parku Miłosierdzia im. Jana Pawła II w Krakowie. Miłosierdzia! A przecież kieruje rządem podważającym przesłanie miłosierdzia względem uchodźców. Przesłanie obu papieży: Jana Pawła i Franciszka.

Minister Błaszczak, który będzie całował papieski pierścień, na dwa dni przed przyjazdem Franciszka opowiadał dziennikarzom w Wieliczce, jakim to błędem okazała się w Europie polityka „multi-kulti”. Atakował „zarazę poprawności politycznej”. I czynił to w momencie, gdy Kraków staje się na kilka dni europejską stolicą wielokulturowości, radosną Bożą paradą ras, kultur i języków!

Czy wiecznie wystraszony pan Błaszczak słyszał słowa kardynała Nycza, że papież Franciszek „upomni się w Polsce o uchodźców, którzy są u bram Europy”? Czy jego adiutanci donieśli mu o słowach ks. Rasia, archiprezbitera bazyliki Mariackiej, że „Kraków staje się miastem wielokulturowym, otwartym, radosnym. Czego chcieć więcej?”.

Straszenie imigrantami, a konkretnie muzułmanami, jest w kontrze do nauczania papieża Franciszka. Jego nauki wyrastają z ewangelii, z chrześcijańskiego miłosierdzia. Kto uważa się za chrześcijanina, nie może ich ignorować pod pretekstem, że to „tylko” osobista opinia papieża.

Czy prezes Kaczyński, który będzie się modlił na mszy odprawianej przez Franciszka, zna raport rzecznika episkopatu, ks. Rytela-Adrianika, o naciskach polityków prawicy na Kościół w sprawie uchodźców? Bo Franciszek na pewno jest o dokumencie poinformowany.

Jarosław Mikołajewski napisał, że chciałby, aby Franciszek surowo spojrzał w oczy politykom PiS, bo to oni dziś rządzą dzięki poparciu Kościoła i lubią się odwoływać do wiary katolickiej. Ale powinien też spojrzeć surowo w oczy tym polskim biskupom, którzy zamienili się w wojowników kulturowych na poziomie intelektualnym ministra Błaszczaka. I tym biskupom, którzy teraz prawią, że „Kościół nie jest ani Jana Pawła II, ani Franciszka. Ani Rydzyka. Ani pani Szydło. Ani żadnego prezydenta, choćby najbardziej pobożnego. Kościół jest ciągle ten sam – Chrystusowy i nie powinien się opowiadać po żadnej ze stron politycznych. Kościół ma określać kierunek dla ludzkich sumień”.

Pięknie, tylko że autor tych słów, abp Depo, nie tak dawno temu, gdy PiS jeszcze nie był u władzy, wszedł do komitetu honorowego pisowskiego marszu w obronie demokracji i wolności mediów. (Ostatecznie się wycofał). To tylko jeden z wielu przykładów obłudy w polskim episkopacie.

Ja też, jak Jarosław Mikołajewski, liczę na słowa prawdy z ust papieża pod adresem obłudników w garniturach i sutannach. Ale nie mam złudzeń, że prawda jest dla nich najważniejsza. Zwłaszcza w świetle badań opinii w sprawie uchodźców. Prawica kościelna i pisowska zrobiła wiele, by Polacy uwierzyli w jej straszenie imigrantami. Swoje zrobiły tzw. media narodowe. No i nie chcemy uchodźców, za to kochamy Franciszka, który za nimi się ujmuje.