Jest nowa wina Tuska: Brexit

Poseł Kaczyński, osoba niebiorąca żadnego bezpośredniego udziału w politycznym życiu międzynarodowym, obciążył szefa Rady Europejskiej i Komisję Europejską odpowiedzialnością za wynik referendum na Wyspach Brytyjskich.

Oczywiście, dziś w polityce można powiedzieć prawie wszystko. Każdy nonsens znajdzie entuzjastów. Kaczyński po prostu nie rozumie, jak działają UE i jej organy, w tym przewodniczący Rady Europejskiej.

Panowie Kaczyński i Waszczykowski mogą prawić swoje androny. Ich to nic nie kosztuje. Za to zapłaci Polska. Zapłaci spadkiem do drugiej ligi w UE, a może i utratą znacznej pomocy materialnej. Kaczyński i Waszczykowski nie są wiarygodni w oczach elity polityki europejskiej.

Są tolerowani, tak jak znosi się kaprysy pogody. Zapracowali na to antybrukselskimi wypowiedziami, odmową włączenia się do rozwiązywania kryzysu migracyjnego, lekceważeniem stanowiska Komisji Europejskiej w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, próbami budowania jakiejś mniejszej Unii na bazie Wyszehradu itp.

Waszczykowski, a jakże, podkreślał na poniedziałkowej konferencji prasowej, że rząd pani Szydło szanuje suwerenną decyzję Brytyjczyków. Nie wspomniał, że Szkoci i Irlandia Północna głosowały przeciw Brexitowi. Nie wspomniał też, że nieszczęście Brexitu zaczęło się od ataków nacjonalistów angielskich na Polaków mieszkających na Wyspach.

Nie wspomniał, że „suwerenna decyzja” (podjęta przewagą miliona głosów) Brytyjczyków była manifestacją nacjonalistycznego egoizmu, tak bliskiego sercom i umysłom polskiej prawicy.

Kaczyński uważa, że Tusk powinien zniknąć z polityki europejskiej. Ale niestety nie ma szans, by zastąpili go on lub Waszczykowski. Wśród polityków europejskiego formatu nigdy nie było polskich narodowych prawicowców. I nie mogło być, bo byli i są niechętni Unii.

Na najwyższy szczebel wspięli się, jak dotąd, tylko Geremek i Tusk. Tego PiS im nie może zapomnieć, bo pokazali, kto się liczy w polityce europejskiej. W Berlinie, Paryżu czy Londynie obecny rząd PiS jest uważany za problem, a nie za godnego zaufania partnera. PiS może proponować, co chce, ale to bez politycznego znaczenia.

Przez pół roku rząd Szydło zrobił wszystko, by utracić zaufanie „starej Unii”. Teraz pogłębia swoją izolację, atakując personalnie Tuska i Junckera i domagając się ich ustąpienia.