Zablokują Trumpa?

Pretendenci do republikańskiej nominacji prezydenckiej John Kasich i Ted Cruz porozumieli się w sprawie zablokowania ich rywala Donalda Trumpa.

Bernie Sanders nadal atakuje, ale merytorycznie, swoją rywalkę Hillary Clinton. I prorokuje, że Amerykanie nie wybiorą Trumpa na prezydenta, bo wiedzą, że podzieleni są słabsi, a nikt tak nie dzieli dziś Amerykanów jak Trump.

W sondażach większość wyborców nie chce nie tylko Trumpa, ale także Clinton jako szefa najpotężniejszego państwa świata. Takie są wieści z frontu walki o prezydenturę przed kolejnymi prawyborami w pięciu stanach.

Prawybory są częścią systemu wybierania prezydenta USA. Pretendenci ciułają delegatów na zjazdy partyjne, które mają ostatecznie namaścić kandydata na prezydenta. Ale nawet jeśli uciułają, nie mogą być pewni na sto procent, że zjazd namaści tego, kto uciułał wymaganą liczbę delegatów.

Można dyskutować, jak demokratyczny jest ten amerykański system. Europejskie wydają się bliższe temu, co dziś uważamy w wyborach za system demokratyczny. Dlatego umowa Kasicha z Cruzem jest dla europejskiego obserwatora dziwna.

Oto dwaj rywale umawiają się przeciwko trzeciemu kandydatowi, który wyraźnie prowadzi w republikańskich prawyborach, aby nie zdobył wymaganej liczby delegatów.

To by wymusiło przeniesienie rywalizacji na zjazd nominujący oficjalnego kandydata na prezydenta. A wtedy można pomanipulować delegatami, w czym establishment partyjny jest prawdopodobnie lepszy niż sztab Trumpa. Nie głosowałbym na Trumpa, ale czy takie rozgrywki są fair?

Druga rzecz, która musi frapować, to złamanie stereotypu, którym w pewnym stopniu żyją media europejskie. Jeden to ten, że polityka musi być „celebrycka”, by przeciętny wyborca w ogóle się nią zainteresował. Sanders to wręcz antycelebryta, a wywołuje entuzjazm młodych. Bernie, Clinton, Trump to na dodatek seniorzy, a ponoć tylko do czterdziestki można mieć jakieś szanse w polityce.

Najbardziej celebrycki jest Trump, ale wcale nie wiadomo, czy mu to pomoże. Może raczej zaszkodzić, gdyby miał się zderzyć z Hillary lub Berniem.