Waszczykowski razem z PiS otwiera front antyniemiecki

Mój ojciec był żołnierzem Armii Krajowej w Warszawie. Został aresztowany przez Gestapo w czerwcu 1944 r. i osadzony na Pawiaku, skąd – po torturach – wywieziono go tuż przed wybuchem powstania do obozu koncentracyjnego Grossrosen.

Ale nigdy bym nie użył tego argumentu w obecnym sporze o politykę zagraniczną nowej władzy w Polsce, by atakować współczesnych polityków niemieckich i europejskich za to, że krytykują PiS za niszczenie demokracji konstytucyjnej w naszym kraju.

Uderzenia w Trybunał Konstytucyjny, media publiczne, służbę cywilną i niezawisłość władzy sądowniczej nie mogą być lekceważone ani w kraju, ani w Unii Europejskiej. Unia jest dobrowolnym stowarzyszeniem demokracji konstytucyjnych. Warunkiem przynależności do tej wspólnoty jest poszanowanie i przestrzeganie zasad demokracji konstytucyjnej.

Na tych zasadach opiera się także ustrój Niemiec. Demokratyczno-konstytucyjne państwo niemieckie nie jest odpowiedzialne za zbrodnie niemieckie z epoki Hitlera, jednak starało się wyciągnąć z przerażającej lekcji III Rzeszy wnioski i zadośćuczynić jej ofiarom, w tym Polakom. Używanie w obecnej debacie argumentu z tego rozdziału historii Niemiec przeciwko ekipie kanclerz Merkel jest grubym nadużyciem.

Unia nie może ignorować tego, co się dziś dzieje z demokracją konstytucyjną w Polsce. Nie mogłaby też ignorować podobnego biegu wydarzeń w którymkolwiek z państw członkowskich UE. Zrozumiałe więc, że Komisja Europejska i Parlament UE w najbliższych dniach chcą odbyć debatę o polskich wydarzeniach. Nowa władza powinna wysłać swego przedstawiciela na tę debatę. Niewysłanie zostanie odebrane jako kolejny zły sygnał.

Nowa władza otwiera tymczasem front antyniemiecki. Minister Waszczykowski wzywa do MSZ ambasadora Niemiec (chyba po raz pierwszy od naszego wstąpienia do UE, w czym bardzo nam pomogły Niemcy). Konfliktowanie Warszawy z Berlinem jest w konsekwencji konfliktowaniem Polski z Unią Europejską.

Uderzanie w panią Merkel w momencie, gdy ma duże kłopoty w związku z wydarzeniami w Kolonii, to damski boks. Upadek rządu Merkel osłabi nie tylko Niemcy, ale i Unię, a wraz z nią i Polskę, dla której Niemcy są dziś największym partnerem gospodarczym i najważniejszym politycznym. Czy o to chodzi premier Szydło, która w lutym ma odbyć wizytę w Niemczech? Z osłabienia pozycji Merkel może się cieszyć Putin, Polska nie powinna.

Za rezultaty „dobrej zmiany” w polskiej polityce zagranicznej odpowiedzialność ponoszą politycy PiS, w tym minister Waszczykowski, ale jej skutki odczujemy wszyscy. Kurs na kolizję z Berlinem i Brukselą to pomysł dla pozycji i interesów wolnej Polski w wolnej Europie ogromnie niebezpieczny.