Pani Premier, flaga europejska nawiązuje do Biblii!

Premier Szydło zapowiedziała, niezdarną polszczyzną, że konferencje prasowe po posiedzeniach jej rządu nie będą się toczyły na tle flag polskich i unijnych, tylko wyłącznie na tle polskich.

Wiadomość o tym obiegła media europejskie. Wkrótce doszła nowa: nowy rząd nie wyklucza postawienia przed sądem obecnego „prezydenta” UE Polaka Donalda Tuska. W Polsce natychmiast przypomniano, że prof. Pawłowicz, członek obecnego rządu, nazwała flagę UE „szmatą”.

Taki przekaz płynie w tych dniach z Warszawy do kraju i do Europy. Jednocześnie rząd PiS zapowiada lepsze wykorzystywanie funduszy unijnych przeznaczonych dla Polski. Jak pogodzić gotowość do sięgania po pieniądze europejskiego podatnika, w dużej części Niemców, z tymi komunikatami o wyraźnie niechętnej względem Unii wymowie? Jeśli to nie jest obłudą, to co?

Co do flagi, to pani premier zapewne nie zna jej ciekawej historii. Obecny jest w niej wątek religijny, a ściśle – maryjny. Jeden z projektantów, Arsene Heitz, czerpał inspirację z Biblii. W „Objawieniu św. Jana”, ostatniej księdze Nowego Testamentu, w rozdziale XII, wers 1, czytamy o cudzie, jakim u kresu ziemskich dziejów ma być pojawienie się na niebie postaci kobiecej, stojącej na księżycu i zwieńczonej koroną z dwunastu gwiazd. Kościół dopatrzył się w tej postaci Maryi, Matki Bożej.

Stąd wiele posągów maryjnych w katolickich świątyniach nawiązuje do tej interpretacji. Na przykład TAK. Drugi projektant, Paul M.G. Levy, belgijski Żyd nawrócony na katolicyzm, więzień obozu nazistowskiego w Dachau, a po wojnie pracownik Rady Europy, pomniejszał udział Heitza w stworzeniu flagi, ale jednoznacznie się od wątku religijnego nie odcinał.

Prawdopodobnie papież Jan Paweł II wiedział o fladze europejskiej więcej niż premier Szydło i jej ostentacyjnie katolickie otoczenie polityczne. Przecież nie miał problemu z zachęcaniem Polski do wstąpienia do UE: „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej!”.