Czemu prezydent Duda ignoruje premier Kopacz?

Prezydent Duda spotyka się z Kaczyńskim, a odmawia spotkania z premier Kopacz. Co to mówi o nowej głowie naszego państwa?

1. Że ignoruje szefa demokratycznie wybranego rządu, a to jest powrót do metody bojkotowania prezydenta Komorowskiego. Nic nowego pod pisowskim słońcem. Jeśli państwo nie jest pisowskie, nie jest prawdziwym państwem polskim. To dlatego prezydent Duda pozwalał sobie na nazywanie Polski krajem niesprawiedliwym w rozmowie z prezydentem Niemiec i na zniechęcanie Polaków w Londynie do powrotu do kraju. Ale to mniej wymowne niż uporczywe nieprzyjmowanie zaproszenia od szefa rządu na rozmowy. I to w sytuacji kryzysu uchodźczego.

2. Polityk najwyższego szczebla, jakim jest prezydent, może spotykać się lub nie spotykać z kim zechce. Ale to, z kim się spotyka lub nie spotyka, coś mówi. Prezes Kaczyński notorycznie ignorował zaproszenia prezydenta Komorowskiego na spotkania na temat bezpieczeństwa państwa. PiS wtedy naturalnie nie widział w tym problemu. Dziś pisowcy oburzają się, że minister Piotrowska nie chciała się od razu spotkać z prezydentem Dudą.

3. Ignorowanie premier Kopacz. To chwyt na kampanię wyborczą. Kopacz dwoi się i troi, by połączyć obowiązki szefa rządu z obowiązkami lidera partii stającej do walki o trzecią kadencję u władzy. Jej zaangażowanie zaczyna przynosić owoce. Platforma poprawia wyniki sondażowe. Pani Szydło na tle walecznej Ewy Kopacz wypada coraz bladziej.

4. Z cienia wychodzi więc Kaczyński. Najpierw w Sejmie odmawia rządowi Ewy Kopacz prawa do rządzenia. Teraz podczas spotkania z Dudą prawdopodobnie ustalali plan działania na ostatnie tygodnie kampanii wyborczej. Chyba tylko marzyciele politycznie mają jeszcze wrażenie, że prezydentura Dudy zakończy wojnę polsko-polską. Ta prezydentura karmi się tą wojną, tak jak dwuletnie rządy PiS się nią karmiły.

PiS bez wroga i permanentnego z nim konfliktu politycznie nie istnieje. Ogłoszono, że jednym z doradców prezydenta Dudy jest prof. Zybertowicz, ten od „rozwibrowywania” Polski. To kolejny dowód, że o prezydenturze ponad podziałami należy zapomnieć.