Gorzko, ale nie beznadziejnie

Zły wynik prezydenta Komorowskiego może rano ulec poprawie. Albo pogorszeniu. Ale druga tura jest pewna. Coraz mniej pewny jest jednak ostateczny wynik wyborów prezydenckich. Jak udało się prezydentowi utracić połowę poparcia, nietrudno odpowiedzieć.

Kampania Andrzeja Dudy była lepsza, wyskoczył Kukiz z konopi, którego „kupił” lud wyborczy, jak przed laty Tymińskiego (i Palikota w wyborach do Sejmu). Jedna piąta głosujących poparła człowieka bredzącego o eksterminacji Polski. PiS tylko zacierał ręce. Ze swej strony dowalała Komorowskiemu stara i nowa lewica, a nawet niektórzy intelektualiści z dawnej opozycji demokratycznej.

Jeśli prezydent ma pokonać Dudę, nie wystarczy zwycięstwo w debacie, zresztą wcale nieoczywiste, bo wpływ debat telewizyjnych na decyzje wyborców jest u nas taki sobie. Prawdopodobnie dużo większy jest wpływ internetu, a tu sztab wyborczy Komorowskiego nie bryluje. Spory może być też wpływ bezpośrednich spotkań prezydenta z wyborcami, ale jeśli oficjalne wyniki potwierdzą wygraną Dudy w pierwszej turze, to rywal Komorowskiego będzie na fali, a prezydent w defensywie.

Duda stara się przechwycić hasła Komorowskiego o zgodzie narodowej. To jest jego słaby punkt, bo PiS zbudował swą pozycję na niszczeniu elementarnej więzi społecznej i autorytetu państwa, w którym nie ma władzy. Przed drugą turą prezydent powinien demaskować fałsze w retoryce Dudy. I przedstawić swoją „narrację” o przyszłości Polski, możliwie konkretną i polemiczną. Przez nadchodzące dwa tygodnie musi być mniej prezydentem, a bardziej przywódcą „Polski racjonalnej”.