Franciszku, pomóż ks. Lemańskiemu!

W czas wielkanocny opublikowano list Adama Michnika i Jarosława Mikołajewskiego do papieża Franciszka. Uprzejmie, lecz stanowczo proszą, by osobiście zapoznał się ze sprawą ks. Wojciecha Lemańskiego. Jako obywatele kraju, w którym dominuje katolicyzm, mają prawo apelować do papieża, nawet jeśli Michnik jest agnostykiem, a Mikołajewski wierzącym niepraktykującym.

W Polsce rzeczy katolickie mają wciąż duży rezonans społeczny, wpływają także na niekatolików. Sprawa ks. Lemańskiego, którego autorzy nazywają „rycerzem Franciszka” i kapłanem dokładnie takim, jakiego papież stawiałby za wzór duszpasterzom, jest u nas powszechnie znana. Znana jest także watykańskiej biurokracji, która do tej pory zawsze stawała w sporze księdza z abp. Hoserem po stronie władzy kościelnej. Ale czy jest znana samemu papieżowi?

List wychodzi zapewne z założenia, że nie. Drugim założeniem wydaje się przeświadczenie, że jeśli Franciszek poznałby szczegóły, to stanąłby raczej po stronie Lemańskiego. Może to być założenie mylne, bo papież miałby spory kłopot, podejmując osobistą interwencję na rzecz jednego z tysięcy księży skonfliktowanych z władzą kościelną. Jak miałby tę interwencję wytłumaczyć, gdy w Kościele Powszechnym jest tyle innych podobnie bulwersujących przypadków?

Ale papież ma w Kościele władzę absolutną, więc kto wie? Wcześniejsze próby zainteresowania Franciszka sprawą ks. Lemańskiego się nie powiodły. Być może nie zdołały pokonać barier oddzielających Ojca Świętego od petentów. Być może zdołały je pokonać, lecz papież sprawy nie podjął po konsultacji z swymi współpracownikami. Tego nie wiemy i nigdy się nie dowiemy.

Lecz teraz sytuacja jest o tyle inna, że list wydrukowano w znanym włoskim dzienniku o lewicowym nastawieniu, który wydrukował słynną rozmowę Franciszka z wydawcą pisma, Scalfarim. To oznacza, że Franciszek tym razem na pewno o sprawie się dowie i zapewne jakoś na publikację zareaguje. Już to byłoby sporym osiągnięciem autorów listu.

Drugą zaletą ich listu jest przypomnienie o sprawie ks. Wojciecha krajowej opinii publicznej, w tym polskim katolikom. Zawieszenie duchownego w jego prawach i zakazanie mu wypowiedzi dla mediów nie likwiduje sprawy. Tak może się wydawać kościelnej władzy, lecz na niej Polska się nie kończy.

Michnik z Mikołajewskim zrobili to, czego nie zrobiły media kościelne i katolickie stowarzyszenia obywatelskie. Powinny były oddać głos i jemu, zbadać sprawę wszechstronnie. Tak się nie stało, więc trzeba było zabrać głos spoza zorganizowanego polskiego katolicyzmu, który Lemańskiego z debaty wykluczył i w ślad za władzą kościelną potępił. Brawo, Autorzy.