Barbarzyństwo na wideo: Nie pokazywać, nie oglądać

BBC postanowiła nie pokazywać filmu wideo z egzekucji grupy obywateli egipskich należących do prastarego chrześcijańskiego Kościoła koptyjskiego. Bardzo dobra decyzja.

Wcześniej BBC (i niektóre stacje TV) pokazywało jednak fragmenty filmów z egzekucji innych jeńców przetrzymywanych przez dżihadystów. Rozumiem, że takie filmy są cennym materiałem dla służb specjalnych rozpracowujących islamistycznych barbarzyńców. Ale po co pokazywać je szerokiej widowni? Przecież terrorystom o to chodzi.

Po co pokazywać i po co oglądać? Oglądanie tych scen w niczym nie powiększa naszej wiedzy. Oglądając, dołączamy tylko do psychopatów, którzy się nimi upajają. Te filmy są narzędziem terroru i propagandy. Ich celem jest sianie strachu, wymuszenie okupu, wpływanie na decyzje rządów, dyskutujących, jak uratować jeńców przed śmiercią z rąk dżihadystów, pozyskiwanie nowych rekrutów, którym z jakichś chorych powodów imponuje bestialstwo.

Niektórzy zabijają już w Europie, jak teraz w Kopenhadze. Nazywać ich „samotnymi wilkami” to przesada, która jakoś uwzniośla ich zbrodnie. Tymczasem to zwyczajni bandyci.

To aspekt etyczny. Jest też polityczny. Zbrodnia na Koptach to kolejny atak wymierzony w chrześcijan w kraju muzułmańskim. Koptowie nie czują się bezpieczni u siebie w Egipcie. Wyjeżdżają z kraju szukać pracy w Libii – mimo ostrzeżeń rządowych, że Libia jest państwem w zaniku, gdzie toczy się walka o kontrolę nad terytorium między różnymi zbrojnymi grupami.

Od losu Koptów gorszy jest los chrześcijan z terenów, gdzie dziś grasują bandy „kalifatu”. Chrześcijanie są zabijani i wypędzani. Tak samo jak inne mniejszości, mordowane przez fanatyków „Państwa Islamskiego”.

Co dalej? Jak długo jeszcze? Zamordowanie Koptów dostarcza nowego argumentu na rzecz interwencji przeciwko „kalifatowi” i współpracującym z nim grupom terrorystycznym na Bliskim Wschodzie i w Afryce. O przysłanie zachodniego korpusu ekspedycyjnego apelował jeden z chrześcijańskich biskupów z Iraku podczas niedawnej wizyty w Anglii. Same bombardowania z powietrza to za mało, przekonywał brytyjskich polityków. Ten sam temat pojawił się w dyskusji amerykańskiej: co jeśli nie siły lądowe?

Krzyk rozpaczy chrześcijan i innych ofiar fanatycznych morderców może zostać na Zachodzie zignorowany. Jest wiele powodów, by przywódcy zachodni nie chcieli teraz wysyłać do Iraku i Syrii wojsk lądowych. Można też dyskutować, w jakim stopniu interwencje zachodnie w Iraku, Afganistanie czy Libii przyczyniły się do obecnego chaosu.

Ale wydaje mi się, że prędzej czy później do kolejnej interwencji zachodniej jednak dojdzie. Na siłę jedyną skuteczną odpowiedzią musi być w końcu siła. Zachód musi się bronić już na przedpolach. Nie tylko przed dżihadystami pod czarną flagą, lecz także przed „zielonymi ludzikami” w naszej części Europy.

To są dziś dwa główne fronty wojny wydanej Zachodowi przez zmilitaryzowany islam oraz agresywny neoimperialny putinizm i jego orwellowską propagandę wojenną. Dlatego przywódcy zachodni nie powinni wykluczać ani interwencji lądowej przeciwko „kalifatowi”, ani dozbrojenia armii ukraińskiej przez państwa zachodnie.