Mnóżcie się przeciwko muzułmanom

Gdy papież Franciszek mówi, że niekoniecznie trzeba mieć wiele dzieci, w Kościele w Europie nie wszystkim się to podoba. Gdy Franciszek ostrzega przed islamofobią, polski hierarcha ostrzega przed muzułmańskim pokojowym podbijaniem terenów metodą „dbałości o rozrodczość”.

Morał z wywodów abp. Henryka Hosera w RMF FM jest mniej więcej taki: jeśli chrześcijanie nie chcą się rozmnażać jak króliki, to zginą pod naporem królików muzułmańskich, które mnożą się na potęgę. Hierarcha sugeruje, że kiedy już „biali chrześcijanie” będą w mniejszości, czeka ich los podobny do losu chrześcijan na Bliskim Wschodzie: walka o przetrwanie.

Akurat w Polsce nie ma większej liczby muzułmanów, dominują katolicy. A dzietność u nas bardzo kiepska. Widać nie słuchają Hosera. Spadek dzietności jest zjawiskiem cywilizacyjnym. Występuje nawet w Stanach, w których białe Wielkie Rodziny były zjawiskiem częstym nie tylko w warstwie ludowej, ale też w zamożnej i wykształconej.

Rządy demokratyczne prowadzą politykę demograficzną, ale nie mogą odgórnie przymuszać obywateli do wielodzietności. To jest możliwe w systemach despotycznych. Stalin i Hitler zakazywali aborcji, bo potrzebowali taniej siły roboczej i rekruta na wojnę. W autorytarnych Chinach do dziś państwo określa, ile można mieć dzieci. Chyba nie tego oczekuje duchowny.

Bp Hoser przez lata pracował w Rwandzie. Dzietność wysoka, muzułmanów zaledwie kilka procent. Na tle uprzedzeń rasowo-plemiennych Rwanda stała się miejscem masowych mordów, przed którymi nie chroniła ofiar ich wiara chrześcijańska. Państwo też nie było w stanie ich ochronić. Niektórzy ludzie Kościoła przyłączyli się do rzezi. Zdumiewające, jak łatwo hierarcha o tym zapomina.

Jeśli – poza wyzwaniami związanymi z kryzysem strefy euro – jest dziś jakieś zagrożenie w Europie, to ze strony ekstremistów. Nie tylko odwołujących się do islamu (a w istocie do jakiejś jego prymitywnej i sekciarskiej wersji), ale też do nacjonalizmu, jak w Ukrainie wschodniej.

W odróżnieniu od Rwandy państwa europejskie ze znaczącymi mniejszościami muzułmańskimi jak dotąd dawały sobie radę z ekstremistami. Europa jest „biała” – liczbę muzułmanów szacuje się na niecałe dziesięć procent – i w przewidywalnej przyszłości taka pozostanie, chyba że zdarzy się coś wyjątkowego, np. jakaś nowa dżuma lub wojna atomowa.

Nie godzi się, aby duchowny apelował o ratowanie „białej chrześcijańskiej Europy” metodą straszenia dzietnością muzułmanów i islamizacją Europy jako jej konsekwencją. Jak na razie muzułmanie są równoprawnymi obywatelami Europy, tak jak inni ludzie różnych kolorów skóry i narodowości, różnych kultur i religii. Traktowanie płodzenia dzieci jako oręża w walce z muzułmanami raczej przyniesie skutek odwrotny: dzieci „białych chrześcijan” europejskich będzie jeszcze mniej.