Umierać za Charlie Hebdo?

Co łączy Janusza Korwin-Mikkego, muzułmanów i Tomasza Terlikowskiego? Że „nie są Charlie”.

Trzy miliony nakładu rozchodzi się w pół godziny. Normalnie Charlie Hebdo sprzedawało 60 tys. Wśród tych, którzy dziś kupowali, musieli być ludzie, którzy dotąd nie mieli pisma w ręce, a pewnie nawet i tacy, którzy się nim brzydzili z takich czy innych powodów.

Na przykład tacy, których denerwował ten typ satyry. Jednak kupili, bo chcieli jeszcze raz być razem, jak na pochodach w niedzielę. Wiedzieli też, że dochód ma być przeznaczony dla rodzin zamordowanych w redakcji tygodnika. Nie trzeba się zgadzać z linią redakcji, jej gustem i poglądami, by potępić zbrodnie fanatyków.

I w takim momencie Korwin-Mikke w Parlamencie Europejskim pokazuje hasło „I am not Charlie”, a Terlikowski sprowadził dramat do starcia „dwóch nihilizmów”: liberalno-demokratycznego z islamistycznym. Zastanawia się, czy chrześcijanie mają „umierać za nihilizm i laicyzację”. To demagogia, bo nikt nie wzywa do umierania za „nihilizm”. Do zabijania i umierania w imię Boże wzywają fanatycy i ideolodzy.

Muzułmanie mają kłopot z okładką Charlie Hebdo, bo odczytują ją jako kolejną prowokację. Głosy potępienia już się rozległy w Iranie, Egipcie i samej Francji. We francuskich szkołach muzułmańska część młodzieży odmawia uszanowania pamięci ofiar minutą ciszy.

Nie mogło nie być okładki z Mahometem po tym, co się stało. To była jedyna możliwość. Płaczący Prorok z hasłem „Jestem Charlie” i słowami o przebaczeniu to komunikat łagodny, humanitarny i niejątrzący, chyba że fanatyków.

Deklarować „nie jestem Charlie” to też komunikat, ale jaki? Gdy mówi to Korwin, to nie w obronie uczuć religijnych, tylko z nienawiści do „lewactwa” i Unii Europejskiej. Korwin dodaje, że nasi wrogowie nie są w Moskwie, tylko w meczetach. Gdy mówi Terlikowski, to w obronie chrześcijańskiej Europy, choć niekoniecznie przeciwko muzułmanom jako takim, raczej przeciwko muzułmańskim „nihilistom”. Z tym mogę się zgodzić, ale jakim prawem publicysta nazywa ludzi stających w obronie wolności słowa i swobód jednostki „nihilistami”?

Reakcja części muzułmanów dowodzi, że Francja mimo marszów solidarności ma z nimi problem. Republikańskie argumenty nie trafiają nie tylko do ekstremistów, lecz też do szerszego ogółu, zwłaszcza do młodych muzułmanów. Oni nie czują żadnej lojalności względem państwa francuskiego i francuskiej demokracji republikańskiej.

Zaczął się wyścig z czasem. W Polsce także, bo dziś Polska należy do tego świata, który chcą zniszczyć dżihadyści, podobnie jak „zielone ludki” wespół z sympatykami putinowskiej Rosji.