Toruńska Canossa kardynała Dziwisza

Kard. Stanisław Dziwisz przyjął zaproszenie na uroczystości rocznicowe Radia Maryja. Pojechał do Torunia, odprawił mszę. Wygłosił kazanie. O. Rydzyk się cieszy.

I ma z czego. W dyskusjach o polityce kościelnej nurt umiarkowany nazwano Kościołem łagiewnickim. W Łagiewnikach staraniem Kościoła krakowskiego i samego Dziwisza powstało centrum im. Jana Pawła II, ważny ośrodek życia katolickiego.

W czasach, gdy na prawicy śniono jeszcze o rządach koalicji PO-PIS, w Łagiewnikach odbyło się spotkanie rekolekcyjne posłów Platformy. Spekulowano, że metropolita sekunduje politycznie „popisowskiej” formacji centroprawicowej, której liderem miał być niedoszły „premier z Krakowa” Jan Rokita.

Dziś o tych politycznych projektach mało kto pamięta. Rokita został wypchnięty z polityki przez ambicje polityczne własnej żony. Prezes Kaczyński z tego powodu nie rozpaczał. Idea „Popisu” podobała się może w Platformie, ale w PiS-ie Kaczyńskiego nie było i nie ma mowy o jakiejkolwiek trwałej koalicji, a tym bardziej o koalicji partnerskiej.

Politycy wchodzący w jakieś polityczne porozumienia z Kaczyńskim powinni o tym pamiętać i zwykle pamiętają. Dlatego PiS jest politycznie „nieprzysiadalny”. Gowin i Ziobro, politycy z Krakowa, zostaną potraktowani tak jak orędownicy Popisu. PiS to Kaczyński.

Ale Kościół to co innego. Z Kościołem PiS nie pozwala sobie na to, na co pozwala sobie z politykami, których łaskawie na chwilę się doprasza do robienia polityki. Kaczyński liczy się natomiast z liderami Kościoła, bo mają wpływ na jego elektorat. Na tym polega polityka Rydzyka, by manipulować do swoich celów PiS-em i innymi grupami prawicowymi. Raz ociepla, raz oziębia stosunki z Prezesem i vice versa.

Kard. Dziwisz swoim udziałem w święcie tak zwanego Kościoła toruńskiego, czyli politycznego ramienia neoendeckiej prawicy, przyzwolił na to, że ruch radiomaryjny będzie teraz ten udział wykorzystywał do umocnienia swoich wpływów w Kościele i na prawicy.

Dziwisz mógł i powinien był grzecznie odmówić. Dotąd był postrzegany jako umiarkowany polityk kościelny, teraz przesunął się na prawo. To błąd. W Kościele potrzebna jest równowaga między różnymi nurtami katolickimi. Inaczej nawa przechyli się niebezpiecznie na prawo, a to już szkodzi i Kościołowi, i Polsce.