Co się wydarzy 13 grudnia?

Czy dojdzie do zamieszek? Na kim wyżyje się prawicowa opozycja?

Nie ma sensu iść pod dom gen. Jaruzelskiego. Lokal PKW też się nie nadaje, bo Komisja podała się in gremio do dymisji, a PiS odcięło się od ataku skrajnej prawicy na PKW pod hasłem sfałszowanych wyborów. Ale od samego hasła się nie odcięło.

Nie nazywałbym ostatnich wyborów „spapranymi”. Spaprana była techniczna obsługa wyborów, nie sam akt. Ludzie, prawie połowa uprawnionych, stawiła się do głosowania. Głosy podliczono. Rozdzielono mandaty. Wzrost liczby głosów nieważnych może oznaczać także i to, że część wyborców wysłała komunikat: nie mamy na kogo głosować. Demokracja zadziałała, tak jak we wszystkich wcześniejszych wyborach w III RP.

Wiadomo, jak negatywny jest stosunek PiS do prezydenta Polski i obozu rządzącego. Ale innej Polski nie ma. Rząd londyński zakończył działalność, prezydent Kaczorowski przywiózł do Warszawy insygnia prezydenckie i przekazał je prezydentowi Lechowi Wałęsie. Bracia Kaczyńscy byli wtedy w ekipie Wałęsy. Prezes Kaczyński był częścią systemu, który powstawał na gruzach PRL. Jego entuzjaści nie chcą o tym pamiętać z nienawiści do III RP.

Ale to nie znaczy, że Kaczyński z Komorowskim blokują drogę do władzy nowej prawicy JKM i narodowców. Ta teoria spiskowa na razie nie zyskuje szerszego poparcia, bo w wyborach do sejmików oba ugrupowania zaliczyły słaby wynik. „Nowa prawica” nie może jednak maszerować 13 grudnia wspólnie z PiS, bo dla niej to przeciwnik, a nie sprzymierzeniec, więc być może urządzi własne demonstracje. Nie może też manifestować w obronie demokracji, bo nią pogardza.

Tu otwiera się szansa dla PiS: niech 13 grudnia najpierw odetnie się od skrajnej prawicy i rozrób ulicznych, a potem przedstawi dowody na sfałszowanie wyborów do sejmików.