Przyniosą szariat do Polski?

To z Niemiec przyjdzie do nas radykalny islam. Tak się chwalą młodzi Niemcy salafici z bujnymi brodami w przejmującym reportażu Bartosza Wielińskiego w „Dużym Formacie GW”. Czy jest u nas grunt, by łowić katolickie dusze na haczyk radykalnego islamu?

Czytam i oglądam wiele materiałów na temat konwersji białych Europejczyków na islam. Sam o tym pisałem przed laty w „Res Publice Nowej”. Konwertytami są dużo częściej młodzi mężczyźni, wręcz podrostki, niż kobiety, choć i one się zdarzają.

Dostrzegam pewne wspólne cechy tej grupy ludzi. Ponad różnicami klasowymi, etnicznymi czy religijnymi. Pochodzą z domów autorytarnych lub dysfunkcjonalnych (choć bywa, że i z mieszczańskich, zamożnych i wykształconych), nie radzą sobie z seksualnością i tzw. normalnym życiem, mają w sobie misjonarski zapał i silne negatywne emocje.

Takich młodych, jeśli są pozostawieni samym sobie przez dom, szkołę i Kościół, mogą wykorzystywać do swych destrukcyjnych celów sekciarze wszelkich rodzajów, nie tylko islamistyczni.

Młodzi ludzie zostają poddani obróbce psychicznej i indoktrynacji, aby potem rzucić ich do walki z wrogami wykreowanymi przez ideologów sekty. Radykalny islam rekrutuje wyznawców w Europie pod hasłami: dość deprawacji obyczajów, precz z Izraelem, solidarność z Palestyną i „kalifatem”, precz z kapitalizmem i liberalną demokracją. I znajdują się młodzi ludzie, wychowani w wolności, którzy się w tym odnajdują.

Nie oburza ich „policja szariatu”, patrolująca w niemieckim mieście ulice i upominająca przygodnych mieszkańców, że pić alkohol, palić papierosy, szlajać się po dyskotekach i koncertach heavymetalowych – to grzech według nauk islamu. Nie tylko, że nie protestują, niektórzy się przyłączają do salafitów i do ich policji obyczajowej. Witajcie w III Rzeszy, która też tropiła degeneratów (podczas wojny liderzy muzułmańscy na Bliskim Wschodzie popierali politykę Hitlera w „kwestii żydowskiej”).

Jeden z rozmówców autora reportażu, etniczny Niemiec, deklaruje, że gdyby na Niemcy ktoś napadł, to on by atakującym kibicował. Co oznacza, że Niemiec demokratycznych nie uważa za wartość.

Nie ma co się oszukiwać, w Polsce też są ludzie gotowi kibicować Putinowi, nienawidzić Żydów, zbierać materiały wybuchowe do zamachów terrorystycznych na urojonych prześladowców. Mogą się też znaleźć chętni do konwersji na islam w wersji salafickiej. Początki są zwykle ekscytujące: poczucie misji i wspólnoty, wyższości moralnej nad ciemną masą ludzką. Ponoć wśród salafitów niemieckich są młodzi Polacy, którzy trafili do nich w Niemczech.

Błagania rodziców, rodziny, przyjaciół, by się cofnąć z tej drogi, odbierane są z pogardą jako dowód słabości i życia w kłamstwie. Salafita idealny jest lojalny tylko wobec swych nauczycieli islamu i swojej grupy wyznawców islamu. Wreszcie przychodzi moment, gdy wykona każdy rozkaz, nawet zbrodniczy.

Ale może siła polskiego katolicyzmu okaże się skuteczną zaporą? Tak raczej nie będzie. Niektórzy polscy katolicy podzielają odrazę salafitów do świata zachodniego. Podzielają nienawiść do Żydów i państwa Izrael. A wiara muzułmańska w wydaniu salafitów może im się wydać bardziej atrakcyjna niż wiara Kościoła.

Na dodatek sami pozbawiliśmy się jednego ze środków obrony przed propagowaniem religijnego fanatyzmu. Jest nim rzetelna wiedza o islamie, jego nurtach i odcieniach. Salafici to ułamek świata muzułmańskiego. Ale aktywny i często niebezpiecznie powiązany z dżihadystami. Gdy umiarkowana większość milczy, słychać głos radykałów. Część zastępuje całość, np. w mediach.

Tym środkiem mogłaby być w naszych szkołach nauka o religiach. Niestety, zamiast niej mamy katechizację. Część katechetów uczy młodzież podobnie negatywnego stosunku do niekatolickiego świata, jak nauczyciele islamu w stosunku do świata nieislamskiego.