Modlitwa za „homosynod”

Na polskich katolików przebieg Synodu Biskupów działa jak płachta na byka. Publicyści i biskupi atakują wynik swobodnej dyskusji, uważając, że jest nie do przyjęcia. To absurd dla ludzi ceniących wolność słowa i rzeczową debatę o ważnych sprawach.

Tacy ludzie są też w Kościele w Polsce, ale ich głosu nie słychać. Słychać jak zwykle frondystów, fundamentalistów, konserwatystów różnych odcieni. Jest to oczywiście głos na nie. Nie tylko w Polsce są katolicy tak sfrustrowani lub przerażeni współczesnym światem, że nawet w swobodnej dyskusji w Watykanie gotowi są widzieć robotę Antychrysta. To jednak niewielkie pocieszenie dla tej części świata katolickiego, w tym części katolików polskich, która nie krytykuje i nie atakuje ojców synodu hurtem i z góry.

Tym, co rozsierdza katolickich twardogłowych, jest właśnie swobodna dyskusja, w której na równych prawach występują na Synodzie i zapiekli konserwatyści, i umiarkowani reformiści. Nie zapadły żadne decyzje, nie było żadnego głosowania, papież Franciszek na razie nie zabrał głosu i nie wiadomo, czy przyjmie końcowy dokument Synodu, a mimo to na Synodzie już wiesza się psy. Czynią to nawet wysocy rangą duchowni, gotowi porównać jego prace do „gnoju”. To niesłychane u ludzi prawiących na co dzień o Ewangelii Miłości.

Ostra reakcja oznacza, że Synod dotknął chorego nerwu. Złamał tabu, jakim jest język agresji i wykluczenia w Kościele. Pokazał, że tak być nie musi. Że można o osobach homoseksualnych czy o katolikach rozwiedzionych mówić innym tonem i językiem, szanującym ich osobistą godność i otwartym na ich opowieść. Czy to jest „gnój”? „Gnojem” jest przedstawianie ludzi, z którymi się nie zgadzamy, jako V kolumny szatana w Kościele.

Polska kościelna reakcja na dyskusje synodowe jest rozpaczliwa. Pokazuje niespotykany poziom agresji i pogardy dla innych poglądów w tej samej przecież wspólnocie. Mam przykre wrażenie, że ci wszyscy frondyści obłudnie modlący się za „homosynod” najchętniej stworzyliby sobie swój własny narodowy Kościół katolicki, oddzielony zasiekami od Franciszkowego Kościoła Powszechnego – ortodoksyjnego, a zarazem otwartego, empatycznego, ekumenicznego, uniwersalistycznego.