Niech przyjdzie stu biskupów. Happy end?

5 sierpnia. Jest decyzja w sprawie ks. Lemańskiego.

Ks. Lemański ocalony dla Kościoła. Mimo że jeszcze chwilę temu słyszeliśmy od cywilnego rzecznika kurii abp. Hosera, iż w grę wchodzi kara zawieszenia duchownego w prawach kapłańskich, dziś ten sam rzecznik plecie przed kamerami o „nowym początku”, „happy endzie”, a zarazem potwierdza, że ks. Wojciech nadal ma zakaz wypowiedzi dla mediów. Jaki to happy end?

jeśli już, to happy end polega na tym, że tym razem Lemańskiego potraktowano normalnie. Nie zrobił niczego złego, nie zasługiwał na żadną karę, o czym piszę powyżej. Zasługiwał na pochwałę za woodstockową ewangelizację. Zrobił to, co należy do księdza. Lemański powiedział przed kurią po spotkaniu z Hoserem, że przesłuchał razem z biskupem pomocniczym Stolarczykiem całe nagranie spotkania na Przystanku Woodstock i biskup nie miał uwag. Jasne, bo nie było do czego.

Nie bardzo rozumiem, co ks. Lemański chciał powiedzieć, sugerując, że to dziennikarze zrobili jakąś burzę medialną. Jeśli robili, to z pewnością nie wszyscy. Za to wielu starało się przekazać opinii publicznej pełną relację o konflikcie Lemański-Hoser, czego nie zrobiły ani media kościelne – agencja KAI nawet nie spróbowała zrobić z nim wywiadu, za to ogłosiła wyjątkowo stronniczą, przeciwko Lemańskiemu, analizę konfliktu – ani media prawicowe, dla których Lemański stał się taką samą hate figure, jak ks. Boniecki.

Ale obecne dążenie kurii i ks. Lemańskiego do rozładowania konfliktu należy dostrzec i pochwalić. Kościół nie pozbył się dobrego duszpasterza, ks. Wojciech może odprawiać msze w Jasienicy, a nawet zajmować się dalej pojednaniem katolicko-żydowskim. Niech zostanie tajemnicą Ducha Świętego, jak doszło do tego radykalnego zwrotu. Teraz najważniejsze jest to, czy zwrot się utrzyma.

4 sierpnia. Ksiądz Lemański zbiera cięgi za to, co mówił na Woodstocku.

Już wydawało się, że jest rozejm między księdzem a jego biskupem, ale jeśli był, to właśnie się skończył.

Abp Hoser radzi z kurialistami i ekspertami, jak ukarać byłego proboszcza z Jasienicy. Treść wypowiedzi Lemańskiego na spotkaniu z uczestnikami Przystanku Woodstock jest jednak zdrowa. Nie widzę, za co by trzeba było karać duchownego.

Wymiana pokoleniowa w episkopacie, tak jak w polityce, jest pożądana. Dla dobra samego Kościoła i dla dobra Polski. Ta wymiana już się dokonuje. Franciszek powołał na biskupów już kilkunastu polskich duchownych. Na ogół ocenianych jako rokujących nadzieje na nowy styl duszpasterski nad Wisłą.

Ten nowy styl to właśnie wychodzenie Kościoła do ludzi, nie tylko tam, gdzie Kościół jest mile widziany, ale i tam, gdzie nie jest. A takich miejsc w Polsce nie brakuje.

To zapewne miał na myśli ks. Lemański, wzywając, by na Przystanek Woodstock przyszło stu biskupów i posłuchało, jak młodzi ludzie rozmawiają o swoich problemach. Można się tylko podpisać pod tymi słowami duchownego.

Tak samo jak pod jego krytyczną oceną obrony dr. Chazana przez Kościół, który pomija zupełnie cierpienie matki, a z łamiącego prawo ginekologa usiłuje robić bohatera. I pod krytyką kościelnej polityki w kwestii pedofilii z udziałem duchownych. Bo rzeczywiście to biskupi kryjący księży pedofilów powinni płacić z kościelnej kasy odszkodowania ich ofiarom, jeśli sami sprawcy pieniędzy nie mają.

Jeśli komuś słowa ks. Lemańskiego wydają się za grube czy niesprawiedliwe, niech spokojnie przeczyta lub posłucha, co powiedział. I przypomni sobie, jak Lemańskiego upokarzała władza kościelna. Nie zasługuje na żadne kary. Przynajmniej w Kościele Franciszka. A czy w Kościele abp. Hosera, to się wkrótce okaże. Obawiam się, że akurat ten Kościół nie skorzysta z okazji, by na ten temat nie zabierać głosu. U nas często milczy wtedy, gdy powinien mówić, a mówi, gdy powinien milczeć.