Czy rozmawiać z putinowskimi agentami wpływu?

W zasadzie nie ma z nimi rozmowy. Weźmy przykład Jakuba Korejby.

Przez lata współpracował z poważnymi polskimi mediami jako kompetentny znawca tematów rosyjskich. Teraz współpracuje z mediami i instytucjami rosyjskimi, racząc je podobnie kompetentnymi opracowaniami na tematy polskie. Oto próbki: tutaj i tutaj.

Streszczenie: Polska na zlecenie USA szkoli dywersantów i agentów przeciwko Rosji, m.in. pod przykrywką Centrum Studiów Rosjoznawczych przy UW.

Jak z takimi „analizami” sobie radzić? Przecież tam nie ma żadnych faktów ani dowodów, tylko spekulacje i wnioski wynikające z założenia, że zawsze prawda jest inna, niż mówią media lub politycy. To się zgadza w systemach autorytarnych, ale nie w demokracji.

Sądząc po komentarzach, nie wszyscy tę putinowską propagandę kupują. Jest ona przeznaczona przede wszystkim na użytek wewnętrzny, a – jak wiemy – dziś mało który Rosjanin jej nie ulega. Dlaczego? Bo tak Rosja wychowywała swoich obywateli już od caratu, by władzy wierzyli jak Panu Bogu, gdyż ona Boga na ziemi reprezentuje.

Dysydenci zawsze się znajdowali, od Hercena po Sacharowa i Sołżenicyna, ale płacili za to słoną cenę, mniej więcej jak heretycy w Kościele – infamia, więzienie, wypchnięcie na emigrację.

Na użytek zewnętrzny Putinowi służy dobrze zorganizowana i opłacana telewizja satelitarna. Służy jej też znane od dziesięcioleci sowieckie Radio Moskwa, dziś przemianowane na Głos Rosji i nadające w wielu językach propagandę putinowską bez żenady. Wystarczy zajrzeć na polskojęzyczny serwis, w którym czytamy np., że do zestrzelenia malezyjskiego MH17 przyznał się pilot myśliwca ukraińskiego.

Widziałem niedawno w BBC World Service rozmowę z dziennikarzem tegoż Voice of Russia. Przykro było patrzeć, jak bezradna jest prowadząca prezenterka. Ona trzyma się profesjonalnych standardów, zadaje pytania, konfrontuje gościa z dostępnymi opiniami fachowców, on kpi sobie z niej płynną angielszczyzną, z butą podobną do buty putinowskich notabli, ignorując pytania i przekazując milionom aktualny przekaz kremlowski.

Media zachodnie stają się w takich momentach niechcący tubą propagandową Moskwy. Padają ofiarą własnych zasad, nakazujących oddać głos obu stronom konfliktu czy debaty.

Putin z takimi zasadami nie musi się liczyć, panuje nad mediami w zasadzie niepodzielnie, a dziennikarze wyczuwają w lot, co i jak trzeba robić, by władzy nie podpaść i nie stracić dobrych posad. Przykro też mi patrzeć na dziennikarzy zachodnich, którzy w tych putinowskich mediach pracują. Przecież dobrze wiedzą, jaka jest prawda i jak te media łamią zawodowe zasady, w jakich oni na Zachodzie byli wychowani.

Świat demokratyczny ma zawsze taki kłopot ze światem autorytarnym. Musi się trzymać swoich standardów, które autorytaryzm ma w nosie. To daje mu przewagę, ale tylko do pewnego momentu. Prawda, czasem po wielu latach, jak w przypadku zbrodni w Katyniu albo sowieckiego gułagu, ostatecznie wychodzi na jaw.