Franciszek: dwa procent księży pedofilów

Z jednej strony papież, który mówi, że pedofilia jest trądem Kościoła, także wśród biskupów i kardynałów. Z drugiej strony odmowa pomocy prawnej stronie polskiej w sprawie byłego nuncjusza pedofila, którego Franciszek wydalił z kleru. O co chodzi?

Może nie ma sprzeczności. Sprawa Wesołowskiego ma się toczyć dalej w Watykanie. Może dlatego Watykan nie chce udzielić jeszcze teraz polskiemu wymiarowi sprawiedliwości pomocy prawnej. Ale mam wrażenie, że może to być wynik nacisków jakiegoś watykańskiego lobby, które chce umilić życie byłemu wysoko postawionemu koledze.

W każdym razie ta odmowa jest zgrzytem, gdy czyta się wywiad z papieżem w włoskim dzienniku La Repubblica. Franciszek mówi, że według danych, jakie ma od swych współpracowników badających temat pedofilii w Kościele, tym „trądem” dotkniętych jest 2 proc. duchownych. Czyli co pięćdziesiąty. Dużo to czy mało? Dla papieża o wiele za dużo. A przecież te dane mogą być i tak zaniżone, bo przecież w wielu lokalnych Kościołach wciąż jest to temat tabu.

Rozmowę przeprowadził z Franciszkiem Eugenio Scalfari, znany niewierzący włoski dziennikarz ateista. Prócz mocnych słów o trądzie pedofilii Franciszek miał jeszcze wspomnieć, że za jego pontyfikatu nie będzie pobłażania dla mafii – to w kontekście incydentu w Kalabrii, gdzie podczas procesji maryjnej wierni zatrzymali się przed domem lokalnego szefa mafii, by go uhonorować – i obiecać, że postara się znaleźć jakieś rozwiązanie kwestii nakazowego celibatu w Kościele.

Ciekawe są tu dwie rzeczy. Po pierwsze, sama liczba. Nie da się jej zbyć określeniem, że to mikroskopijny ułamek, a tak czyniono dotąd zwłaszcza w polskim Kościele. Zresztą już podane niedawno oficjalnie przez Watykan liczby dotyczące wydaleń z kleru kilkuset księży tylko w dwóch ostatnich latach pontyfikatu Benedykta XVI pokazują, że problem jest poważny.

Po drugie, reakcja służby prasowej Watykanu. Rzecznik Lombardi od razu przypomniał, że Scalfari spisał rozmowę z pamięci, a nie z notatek czy taśmy. Dał więc do zrozumienia, że nie wiadomo, co papież powiedział dziennikarzowi. Że chyba nie mógł wspomnieć o „kardynałach” wśród pedofilów, ani obiecywać, że znajdzie rozwiązanie kwestii celibatu w Kościele.

Lombardi nie podważał natomiast fragmentu o dwóch procentach księży pedofilów. Nie powinien też zdecydowanie podważać fragmentu o biskupach i kardynałach wśród pedofilów kościelnych, skoro właśnie jednym z nich okazał się Wesołowski. Więc po co właściwie Lombardi komentuje wywiad papieża? Jeśli zawierałby kłamstwa, chyba zaprotestowałby sam Franciszek. Czy to nie odprysk ścierania się watykańskich lobby? Tej za Franciszkiem z tą, która Franciszka nie znosi?