Premier u papieża

Tak się składa, że byłem u papieża z premierem. Mianowicie z premierem Mazowieckim u Jana Pawła II. Dlatego nie rzucam kamieniem w premiera Tuska, mającego spotkać się z papieżem Franciszkiem.

Panu Tadeuszowi miałem zaszczyt towarzyszyć podczas jego pierwszej zagranicznej wizyty państwowej jako korespondent „Tygodnika Powszechnego”. Nie przypominam sobie, by wizyta wywołała jakieś kontrowersje.

To były pierwsze miesiące demokracji, dość powszechnie rozumiano, że wybór Rzymu i Watykanu jest symboliczny (wizyta Mazowieckiego była także wizytą w państwie włoskim, tak jak zapowiadana teraz wizyta Tuska) i w sensie duchowym, i politycznym. Jeśli dla przywódców z czasów PRL najważniejszą stolicą była Moskwa, to polityka opcji niekomunistycznej, związanego blisko z opozycją demokratyczną i Solidarnością, a także z Kościołem, Rzym był wyborem oczywistym.

Premier Tusk nie korzysta dziś z miodowego miesiąca w polityce, jak z niego poniekąd korzystał Mazowiecki 25 lat temu. Tusk jako lider PO i szef rządu musi walczyć na wielu frontach. Przede wszystkim na froncie europejskim, gdzie wykonuje kawał dobrej roboty w sprawie Ukrainy i solidarności energetycznej. Ale też na froncie wyborczym. Dobry wynik Platformy w wyborach do Parlamentu Europejskiego pomoże powstrzymać PiS w przyszłorocznych wyborach narodowych.

Tusk zasłynął słowami, że nie będzie klękał przed księdzem. Ale wizyta u papieża nie jest klękaniem przed księdzem, lecz spotkaniem z jedną z najważniejszych postaci sceny międzynarodowej. Czy to się komuś podoba, czy nie, papieże są ważnymi aktorami polityki międzynarodowej. Mają swoje „dywizje”: dyplomację, archiwa i zasoby informacyjne, kontakty z niemal każdym, kto ma znaczenie w polityce, ekonomii, nauce, pozytywny (ostatnio, dzięki Franciszkowi) wizerunek papiestwa, miliard wiernych Kościoła rzymskiego.

Oczywiście wizyta Tuska ma aspekt wyborczy. Termin po wyborach – albo znacznie przed nimi – nie naraziłby premiera na ataki o koniunkturalizm i wykorzystywanie papieża do własnych celów. Lecz Franciszek nie mógł nie wiedzieć o tym aspekcie, a jednak się zgodził. Widocznie jego otoczenie (nie tylko o. Giertych) przekonało go, że warto Tuska wesprzeć.

Reakcja Kaczyńskiego, próbującego drwić z wizyty Tuska u Franciszka (lekceważące słowa, że papież przyjmował Jaruzelskiego i Gierka, to może i Tuska, obrażają bardziej Franciszka niż premiera Polski), pokazuje, że strzał sztabu wyborczego PO jest celny.