Omerta drogowa

Trudno pogodzić się z tym, że są wśród nas tacy ludzie jak kierowca wsiadający do samochodu pijany i odurzony narkotykiem. Jak to możliwe, że nikt go nie zatrzymał?

Też się nad tym zastanawiam. Odpowiedzi pewno jest wiele, bo jedna wszystkiego nie załatwi w kraju, gdzie rok w rok giną przez takich dzikusów tysiące ludzi. Ale nie jestem socjologiem, ani psychologiem, tylko obywatelem i z tej perspektywy piszę.

Nie byłoby tylu aktów podobnego barbarzyństwa, gdyby dom, szkoła, Kościół wychowywały ludzi na obywateli. Gdyby uczyły, że słusznego prawa trzeba przestrzegać (a niesłuszne należy zwalczać argumentami, obywatelskim nieposłuszeństwem, lecz bez agresywnej przemocy).

Że fotorady nie służą do wyciągania pieniędzy z naszych kieszeni, że jazda po pijanemu, ze złamaniem wszelkich przepisów drogowych nie jest popisem męskości, tylko piractwem drogowym, które powinno być surowo karane (choćby mandatami od 500 euro wzwyż, zabraniem prawa jazdy na długo), a kiedy pirat zabija ludzi, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w jego zasięgu, jest po prostu zabójcą drogowym i nic go nie usprawiedliwia.

Plaga pijanych kierowców wynika nie tylko z tego, że się u nas powszechnie toleruje, a nawet pochwala ”wyczyny” drogowe polegające na olewaniu i prawa, i myślenia o innych ludziach na tej samej drodze, którą pędzi naćpany i nawalony roadkiller.
Wynika też z potęgi konformizmu w środowiskach, z których się piraci wywodzą. Może są tam ludzie, którzy prywatnie są przerażeni, że pirat siada do auta, ale co z tego, kiedy publicznie, w twarz tego nie powiedzą. Dziewczyna zamiast wsiadać z killerem do auta, powinna mu zabrać kluczyki.

Nie jest tak, że nic się nie da zrobić, bo tak już ma znaczna część kierowców Polaków. Gdyby nie było tego milczącego przyzwolenia, gdyby rodzina nie dawała się podwieźć tylko kawałeczek pijanemu, gdyby go o to nie prosili kumple, żylibyśmy w troszkę bezpieczniejszym pod tym względem kraju.
Na pewno walce z tą plagą nie służy lekceważenie problemu nawet przez niektórych sędziów, prokuratorów czy policjantów. Może najgłośniejszy jest dziś głos sprzeciwu w mediach, i bardzo dobrze, tyle że po wyjściu ze studia niektórzy dziennikarze wsiadają do auta i potrafią speedować tak samo nieodpowiedzialnie.

Jeśli coś pomoże w tej ponurej sprawie, to zmiana społecznego nastawienia oraz wspólny front mediów i odpowiednich agend państwa przeciwko każdej odmianie piractwa drogowego. We Francji, gdzie wydawało się, że Francuz nie może żyć bez jazdy po kielichu (albo butelce) wina, tak podniesiono kary za piractwo na szosach, że poskutkowało.