Sienkiewicz na premiera

Wciąż wracam myślami i w prywatnych rozmowach do wizyty ministra Sienkiewicza w Białymstoku. Niby prosta rzecz. Stało się coś obrzydliwego, napadnięto na mieszkanie niewinnych ludzi, którzy nie spodobali się białostockim rasistom. Miejsce ludzi władzy jest wtedy przy ofiarach. Tym razem ten obowiązek wziął na siebie Bartłomiej Sienkiewicz i spełnił go jak należy.

Nie tylko okazał solidarność z ofiarami rasistów, ale potępił ich i zapowiedział zero tolerancji nie tylko w Białymstoku. Tego w demokracji oczekujemy od liderów politycznych.

Wolałbym, by do Białegostoku pojechał prezydent albo premier zamiast ministra spraw wewnętrznych. To byłby jeszcze mocniejszy komunikat do społeczeństwa. Ale może to była ,,felix culpa”, szczęśliwa wina, najwyższych dygnitarzy, bo Sienkiewicz dał się poznać jako lider polityczny w czasie, gdy Platforma przechodzi kryzys.

Nadchodzące wybory wewnętrzne w PO nabierają w tym kontekście jeszcze większego znaczenia. Zapewne Tusk w nich wygra, co go umocni w PO i polityce parlamentarnej. Jednak gołym okiem widać polityczne zmęczenie Tuska. Może powinien to wszystko ponownie przemyśleć.

Może lepszy dla PO byłby scenariusz, w którym Tusk tworzy całkiem nowy rząd, mobilizuje partię i swój elektorat, walczy o trzecią kadencję, ale już nie dla siebie, lecz dla Sienkiewicza jako przyszłego szefa rządu.
Sienkiewicz ma charyzmę i energię, życiorys polityczny bez zarzutu i duże doświadczenie państwowe, jest prawnukiem pisarza. To dziś ścisła czołówka  PO. Tusk się Polsce i swej partii przyda w innej roli, w Sejmie czy w Brukseli.