Biskup Mering nie chce święta

Bp Meringowi  z Włocławka nie podoba się pomysł ustanowienia święta 4 czerwca dniem wolności i praw  człowieka.  Taki projekt opracowała PO. Jak coś proponuje Platforma, to biskupi muszą dać odpór. Mering wymyślił oryginalny sposób zdezawuowania projektu. 
http://www.diecezja.wloclawek.pl/pl/news/20,aktualnosci/922,oswiadczenie-biskupa-wloclawskiego-w-sprawie-ustanowienia-4-czerwca-dniem-wolnosci-i-praw-obywatelskich

Przypomnijmy młodym, że 4 czerwca 1989 r. odbyły się częściowo wolne wybory, wygrane przez Solidarność. Był to przełom torujący drogę do rządu Tadeusza Mazowieckiego i odzyskania państwa przez cały naród.

Owego dnia byłem rzecznikiem solidarnościowego Komitetu Obywatelskiego w Krakowie. Pomagałem zbierać informacje o przebiegu wyborów i ewentualnych wyborczych nadużyciach, tłumaczyłem zagranicznym obserwatorom, co jest czym i kto jest kim. Pod wieczór nadeszły wiadomości z Pekinu o stłumieniu siłą prodemokratycznego protestu studentów obozujących na Placu Niebiańskiego Spokoju.

Symboliczny kontrast między wariantem polskim i wariantem chińskim był faktycznie porażający. Tu urna wyborcza jako sposób na złagodzenie kryzysu politycznego, tam – siła. Byliśmy wstrząśnięci wydarzeniami w Pekinie. Jednak radość z zwycięstwa wzięła górę: w Polsce najważniejsza była Polska.

Sam pomysł PO wydaje mi się o wiele lat spóźniony, zatem nietrafiający w nastroje społeczne. Jednak pomysł biskupa uważam za podobnie mijający się z oczekiwaniami.

Z całym szacunkiem dla chińskich studentów, zwłaszcza zabitych podczas pacyfikacji placu Tienanmen, nie widzę powodu, by dziś ustanawiać jakieś święto ku ich pamięci w Polsce, choć ich protest na pamięć zasługuje. Być może nie poszedł zresztą na marne, gdyż chińscy komuniści pod jego wpływem wzięli się energiczniej do reform, na razie gospodarczych.

I nie byłoby problemu, gdyby Mering poprzestał na swym ,,chińskim” postulacie. Lecz biskup przy okazji projektu PO skrytykował polityczną kondycję Polski. Nawiązując do proponowanej nazwy święta 4 czerwca, duchowny stwierdza, że ,,wolność i prawa człowieka trzeba u nas dopiero zdobywać, są ideałem, od którego dzisiejsza rzeczywistość Kraju nadal mocno odbiega”.

To ocena nie tylko czysto polityczna, lecz także nieprawdziwa. Gdyby była prawdziwa, gdyby było nam jeszcze daleko do wolności i praw człowieka,  biskup Mering nie mógłby powiesić swego oświadczenia na portalu swojej diecezji, ani napisać tego, co w niej napisał, a ja bym nie mógł jego słów krytycznie skomentować.

Można do obecnej Polski mieć różne pretensje, ale akurat chyba najmniej w dziedzinie wolności wypowiedzi czy praw człowieka. Biskup jako obywatel może krytykować rząd i parlament, ale jego krytyka nie może być niczym nie popartą insynuacją. Taka krytyka chrześcijaninowi , i to z tytułem biskupa, nie przystoi.

Ta metoda wbijania szpilek, pojedynczych zdań wtrącanych w kościelne komunikaty a wymierzonych w obecny kształt Polski i obóz rządzący, uzupełnia szerszą propisowską kampanię Kościoła. I prawdopodobnie odnosi skutek zamierzony przez część duchownych. Tym pożądanym przez nich skutkiem byłoby coś w rodzaju współczesnej wersji katolickiego państwa etnicznych Polaków.