Śmierć Dominiki, porażka systemu

Mała dziewczynka zmarła na grypę, bo pogotowie i lekarz dyżurny odmówili przyjazdu do chorej. A kiedy wreszcie pogotowie zabrało dziecko do szpitala, było już za późno na ratunek. To się dzieje w Europie w XXI wieku!

Min. Arłukowicz powiedział, że to porażka systemu. A okręgowa izba lekarska w Warszawie zaapelowała już o … odwołanie Arłukowicza. Arłukowicza! Zamiast wezwać do pełnego wyjaśnienia tragedii i pociągnięcia do odpowiedzialności konkretnych pracowników służby zdrowia.

Bardzo mi żal rodziców Dominiki. Teraz wiemy, że powinni od razu sami jechać z córeczką do szpitala. Ale czy można im wytykać, że zaufali lekarzom, że czekali na pomoc?Albo czy można się dziwić Owsiakowi, że stawia znak zapytania nad pomocą Orkiestry dla medycyny dziecięcej? Pewno, że nie może być odpowiedzialności zbiorowej, tylko indywidualna, i Owsiak na pewno nie przestanie pomagać pediatrii, lecz dziś jego emocje doskonale rozumiem. Tak mało mamy u nas zaufania społecznego, a tu taki cios.

W tej okropnej historii odbija się jak w lustrze coś więcej niż ,,porażka systemu”.  Porażające lekceważenie procedur i obowiązków służbowych, olewanie przepisów prawa, traktowanie obywateli jako zła koniecznego albo wręcz jako wroga. Można to tłumaczyć historycznie i kulturowo. Brakiem państwa, zakorzenionej kultury prawnej i obywatelskiej, spadkiem po pańszczyźnie, okupacji, autorytaryzmie.

Ale ważniejsze jest co innego: że to wszystko jest kulą u nogi modernizacji państwa i społeczeństwa. Że to nas ściąga w dół. Na nic najnowocześniejszy sprzęt, na nic autostrady, skoordynowane służby ratownicze itd., jeśli dróżnik kolejowy czy dyżurny pogotowia czy inny funkcjonariusz nie zrobi tego, co do niego należy, jeśli oleje właśnie nasze zaufanie. Tak naprawdę to na tym przede wszystkim polega ,,dziadowskie” państwo:  na niszczeniu zaufania obywateli do instytucji publicznych.