Pożegnanie Jacka Woźniakowskiego

Zmarł profesor Jacek Woźniakowski: dla polskiej kultury i polskiego katolicyzmu strata niepowetowana. Miałem szczęście go poznać dość blisko, gdy przez 11 lat pracowałem w Tygodniku Powszechnym. Należał do filarów tego środowiska i mentorów naszego dużo młodszego wtedy pokolenia.
Jego odejście zbiega się z nadchodzącą okrągłą setną rocznicą urodzin Jerzego Turowicza, twórcy TP. Formacja katolicyzmu otwartego, którą tworzyli tacy ludzie jak Turowicz i Woźniakowski, była bezcenna w latach PRL. kiedy Kościół walcząc z antykościelną polityką władz, musiał się oprzeć na masowej pobożności. 

Środowisko TP widziało swoją rolę w tych zmaganiach się na innym polu: trzymania, na ile to było możliwe w systemie cenzury państwowej, ręki na pulsie ważnych wydarzeń w dziedzinie kultury, także religijnej, teologicznej, życia intelektualnego, idei, pamięci historycznej. Nie tylko polskich, bo tym ludziom bardzo zależało na tym, by mur berliński tej części inteligencji polskiej, która czytała Tygodnik, zupełnie nie odciął od Zachodu.
Turowicz, Woźniakowski, Stanisław Stomma, Krzysztof Kozłowski, Józefa Hennelowa i tylu innych czuli się katolikami, chodzi do kościoła, ale jako redaktorzy i autorzy byli autonomiczni. Mieli w wielu ważnych sprawach inne zdanie niż przywódcy Kościoła instytucjonalnego, lecz się z tym nie obnosili,  nie chcąc mu zaszkodzić, kiedy był w opałach.

Dziś sytuacja jest radykalnie inna. Kościół ma wszystko, czego mu trzeba do dobrego działania. Nikt mu tego działania nie utrudnia. Jaki z tej wolności robi użytek? Nie zawsze dobry, tak powiem powściągliwie. Ale już nie ma prawie nikogo, kto by umiał Kościołowi na to zwrócić uwagę, bo nie ma już prawie formacji Tygodnika.

Z różnych powodów nie rozwinęła skrzydeł w odrodzonej po 189 r. Polsce, została wyparta przez inne środowiska, inne siły. Mam silne wrażenie, że Kościół nad tym nie ubolewa, że nie zrozumiał (z nielicznymi wyjątkami) i nie rozumie, jak bardzo formacja tygodnikowa byłaby mu pomocna w dzisiejszym czasie wojen kulturowych. Ale to źródło wiąż bije. Są książki Woźniakowskiego, Turowicza, Tischnera, Staszka Musiała, są zszywki Tygodnika Powszechnego, są ludzie próbujący iść tygodnikową ścieżką. Jest nadzieja.